W ogóle to jak widać jeździliśmy i wróciliśmy. Nindża musiał mnie z zaskoku parę razy oskrzeczeć, nie mogło inaczej być.
Co dziwne w obie strony świnie podróżowały na totalnym czilałcie, nie było żadnych kontrowersji, leżały zgodnie jedna obok drugiej w 60tce. A normalnie jednak pewna ilość zdrowych gryzów w tyłek z zębów Imperatorki jest dopuszczalna.
Z powodu braku miejsca Bonkers zawsze podróżuje na moich kolanach i zawsze mam ochotę ją zamordować prędzej czy później bo targają nią straszne emocje, jak widać czasem prowadzące nawet do popuszczenia płynów. Trzeba z wytrzeszczem obserwować wszystko za oknem, wiercić się, próbować wskakiwać na kierowcę, kwękać, dostawać pier****ca kiedy jedno z nas wyjdzie z samochodu na stacji i ogólnie robić zamieszanie. Do momentu zmęczenia, kiedy można w końcu się skulkować na kolanach i zasnąć.
Majka: Ej, co tam macie? Nie widzę nic za tą grzywką!
Blanka: A nic ... żujżujżuj ... trociny jemy z głodu.
Bunia: Dokładnie! ... żujżujżuj ... Nie masz po co tu wskakiwać.
Majka: Ale ja słyszę jakieś ciamkanie. Co te trociny takie podejrzanie soczyste?
Blanka: A bo ... żujżujżuj ... obsikałam dla smaku.
