Blanka:
Przeżyłyśmy kolejny wyjazd integracyjny i kolejną cokwartalną inspekcję Mini Klawisza. Nindża też był; nie widziałam go co prawda ale słyszałam głośne skrzeki protestacyjne. Starszy pan już, ale krzepki i wciąż ze znaczną pojemnością płuc. Chodzą słuchy, że naskrzeczał srogo na truskawkę.
Znowu zostałam odgórnie wyznaczona na ochotniczkę do rewizji osobistej. Tamte dwie wieprzowiny nie, bo one rzekomo biedne, stare, chore, jednookie, bojaźliwe... itp. itd., sraty taty bobek w kraty. Po prostu umieją się w życiu ustawić. A ja cierpię za ogół clatcatrazowego świnioczeństwa. No więc zniosłam tych kilka zuchwałych smyrów po tyłku, starając się myśleć o cykorii. I nawet nie użarłam, choć mogłam!
Wyżyłam się tylko potem na kuprze Buni, a ta znowu wyżyła się na kuprze Majki. Majka wyżyła się na marchewce.
