No, tak, jakiś niefart mamy z tym oczodołem, bo przecież normalnie to się goi, zarasta i koniec. A tutaj, chyba dlatego że była czy jest ta przetoka do dzioba to neverending story, nawet jak wydawało się że nie ma żadnej dziurki to i tak jakoś ta ropa się w tym miejscu wytwarza, nie wiem jak. Dr Kasia mówi że nie ma przetoki ale trochę nie wierzę bo zaraz po zabiegu jak oprzytomniała to zabrała się za ogóra i zaraz w oczodole zrobiło się wodniście. Potem zjadła boba a ja mówię do niej, nie Bunia, tego to nie rób, tylko nie to... Widziałam już buraka przepływającego przez oczodół, zieloną trawę, ale nie boba

na szczęście nie wyszedł.
Bonkers zachowuje się już dziś jakby nigdy nic, jest o wiele lepiej niż wtedy. Łazi normalnie, wskakuje dziadówa rączo to z, to na łóżko jak nikt akurat nie pilnuje

Jest przytomna, kwęka już o jedzenie itp. Nie dawałam jej nawet tych opiatów bo nie widzę potrzeby, nic nie widać żeby bolało.
Bunia leży pod półką z Majką, wczoraj ładnie jadła mazię, zaraz jej dam znów.
Musimy dziś wyjść to chyba Bonka w łazience zamkniemy żeby nie miała gdzie wskakiwać.