Re: Puchate Siły. Walczak nie żyje
: 09 gru 2020, 16:53
Ciężko jest.
Wczoraj rano ganiał po klatce ze swoim przydziałem pomidora, dopominał się głaskania. Potem dłuższy czas nie mieliśmy dostępu do klatki, gdyż w pomieszczeniu świńsko-panieńskim
jest teraz wszak szkoła online. Potem wyszłam, jak wróciłam, dałam im siana smakowitego bardzo z prezentu dla Otonii od Mańki (a miała być o tym śmieszna relacja, nie zdążyłam), zwróciłam uwagę, że wszystkie baby, wliczając Otonię na antresoli, siedzą w kupie w lewym rogu, ale w sumie to nie jest powód do niepokoju, generalnie, Nie darły się, co błędnie uznałam za znak, że się nażarły cykorii, której resztki się istotnie walały po okolicy. Walczak nie zareagował, leżał pod półką w prawym rogu wyciągnięty lubo i ewidentnie mocno spał. Jakoś nie zajarzyłam, że normalnie owszem, sypia bardzo głęboko i zdarza mu się nie zareagować na podawanie siana, ale nie odwraca się w tym celu do nas tyłkiem. Jeszcze sobie żartowałam z rodziną, że Waldek to taki ma sen, że z armaty by można. Na dnie głowy myśl, że może warto przy okazji w MV zasugerować, że jakby ze słuchem słabiej? Tż im wodę zmieniał i też jakoś nie zwrócił uwagi, poza Waldemara była tak naturalna. W końcu poszłam im posprzątać, on leży w identycznej pozycji, mimo, że minęły ze 2 godziny. Jeszcze pół żartem, ale lekko zaniepokojona, mówię mężowi "Obudź tego Walczaka, co on umarł, czy jak?" Mąż wsadza rękę i mówi spokojnie "tak, umarł".
Wczoraj rano ganiał po klatce ze swoim przydziałem pomidora, dopominał się głaskania. Potem dłuższy czas nie mieliśmy dostępu do klatki, gdyż w pomieszczeniu świńsko-panieńskim
