Nie wyrobiliśmy się, żeby trafić na dr Gursztyn i byliśmy u dr Bielskiej.
Znowu jest problem, że cieżko wziąć Cheetosa, ale co się dziwić, non stop przy nim coś majstruję, czego on wybitnie nie lubi. Od dwóch dni obcinam go na raty, bo już mu się futro po ziemi ciągnie - samemu jest ciężko, wyrywa się, skacze, wczoraj zostałam okwiczana i osikana w zemście. Dziś znów dokładny przegląd oczu, uszu, pyska - wszystko w normie. Dokopałam się do skóry po skróceniu sierści, bez jakichś zmian, łysinka mam wrażenie, że zaczyna zarastać, nie wiem, czy po imaverolu, czy sama z siebie...Pomacałam, nie czuć żadnych grudek, nic się nie sączy, ot łysinka. Wcześniej też leciała mu strasznie sierść, i wtedy znalazłam łysinkę - przy głaskaniu leciały mu całe kępki, ale teraz już nie zauważyłam.
Wydaje mi się tylko, że chłopcy się częściej drapią, ale raz, że jest cieplej, a Tazos przynajmniej tak reaguje, a dwa, że jestem przewrażliwiona.
Bardzo nie chciałabym ich rozdzielać, bo się tak fajnie ostatnio zgrali i to było moje pierwsze pytanie, ale dostałam stanowcze zaprzeczenie.
Aaa. Zostałam też pierwszy raz ugryziona przez Cheetosa

Na zasadzie już mi tak nie rób
Tazosek przytył - równo kilo wieprzowinki.