CAVIARNIA

Bagietka nadal na lekach. Coś się dzieje z leukocytami, do tego lekki stan zapalny jelit wyszedł. Leczenie wdrożone. Dwuwymiarowa świnka trzyma wagę, ładnie je i chętnie spotyka się z koleżanką - byle "poza domem", bo wtedy obie szwungu dostają. Jest wzorową pacjentką. Zadomowiła się. Mam wrażenie, że mieszka z nami od zawsze. Kontaktowa, grzeczna, łasa na głaskanie. Końca kuracji na razie nie widać. Zaliczamy kolejne wizyty kontrolne, ale na każdej z nich coś wyskakuje. Ech...

Dalej suplementujemy świnkę. Bagunia grzecznie przyjmuje zalecone medykamenty. Żyje w stadku tymczasów: kastrat i dwie samiczki dotrzymują dziewczynie towarzystwa. Jej dotychczasowa koleżanka jest samicą alfa i pozostałe świnki rozstawia po kątach. Na "napaści" despotki Bagietka odpowiada zadziwiająco skutecznie - ucieka do najbliższego domku, przyczaja się, a kiedy samozwańcza domina przechodzi obok, błyskawicznie chapie zębami za futro wredoty i znika natychmiast we wnętrzu. Z ukrycia obserwuje reakcję napadniętej: wrzask, wir trocin, przyśpieszone "wycofanie na upatrzone wcześniej pozycje". Niemal widzę wyraz szalonej satysfakcji na długim pyszczku Bagietki.

Prześliczna jest panna:

Dalsze losy dziewuszki tutaj: viewtopic.php?f=55&t=8314