Nicek mnie skompromitował.
Zamiast się zaprzyjaźnić z kolegą Zbyszkiem z Pomorza (zamieszkałym na Sadybie), postanowił go sobie podporzadkować. Początek był ok - "o, zrobiłeś boba? mmmm pyszny, lepszy niz moje

" - potem jednak nastąpiła eskalacja wydarzeń, którymi Zbyszko był tak zdumiony, że nie protestował. Dałam Pani Sandrze słowo, że to TYLKO dominacja, zero seksu, ale tak naprawdę, to nie jestem przekonana... tyle w tym było pasji. Rozszalały Nicek nie miał zamiaru się zatrzymać, łatwo więc się domyślić, że i Zbyszka w końcu przerwało. Większy jest, więc się odwinął...
Udało się nam rozdzielić chłopców, szczękających zębami jak grzechotniki ogonami, nie chciałam ponawiać prób, żeby Zbyszko nie uznał, że każdy nowy kolega jest potencjalnym zagrożeniem, bo jego pani chce mu dobrac kolegę i - moim zdaniem - jest to do zrobienia.
Pod warunkiem, że kolega nie będzie takim narwańcem, jak Nicek
A Nicek - cóż - odbył ze mną wizytę przedadopcyjną, dzielnie znosił głaskanie i zachwyty, a teraz śpi w kącie, kompletnie wykończony.
Czyżby chłopcy byli jednak do adopcji razem?