A propos Małego Księcia, może wspomnę tak na marginesie, iż mam w rodzinie pisarkę, która jest autorką trzeciej części do owej genialnej "trylogii".

Oczywiście istnieją inne kontynuacje, ale bardziej luźne, a tu jest pewna chronologia zachowana. W zeszłym roku minęło 70 lat od tragicznej śmierci Pilota, a więc prawa autorskie w końcu przestały krepować artystów. Dlatego latem pojawił się film w kinach + wszelkie inspiracje są w tej chwili dozwolone.
Przy okazji rodziny, pewna osoba, która nie znosi naszych kochanych zarazków/alergenów/śmierdzieli, przysłała mi linka:
http://demotywatory.pl/4628024/Odwazny- ... przepascia
Jest tak zachwycona, że nie może przestać oglądać. W dodatku one ten skok wykonują synchronicznie.
A my mieliśmy też niezłe przeżycia i byliśmy bardzo twórczy w snuciu nieziemskich teorii. Wydumałam, iż najmłodszy Wicherek ma za górnymi siekaczami kieszonkę z ropniem, a to spływa, robi wraz z rozpuszconą karmą skorupę na zębach, aż odbarwiło i uszkodziło szkliwo, a dalej osadza mu się na wargach i to by tłumaczyło dlaczego na zdrowym pyszczku pojawiają się strupki (właściwie tę kieszonkę zasugerował mi wet psiokoci, ale dalej już popłynęłam sama). Tiaaak... To już chyba jakieś skrzywienie

, bo ostatnimi czasy wynajduję same ropnie u zwierząt i u ludzi. Przed chwilą byliśmy u gryzoniowego weta i... niespodzianka - istnieją inne jednostki chorobowe niż ropnie! Mały wychodował sobie drożdże w buziaku. Na szczęście nie trzeba go izolować od reszty, a nawet niewskazane, co by prosiaka nie stresować i nie utrudniać procesu odzyskiwania odporności. Do tego zęby wykazują niedobory minerałowo-witaminowe. Dziwne troszkę, bo właściwie od miesiąca dopajam go Vibovitem, a więc suplementacja była. No nic, teraz dostanie wapno i po prostu witaminę C. Będziemy też prosiaka pędzlować Nystatyną. Ale, ale, zapomniałabym o najważniejszym - akurat dziś mały w końcu dogonił naszego kluska Nicka i u weta zaprezentował dumne 1200g. Zdążył tego dokonać jeszcze przed pierwszymi urodzinami, ciekawe czy planuje na tym poprzestać?
Nawiązując z kolei do kalendarza, w tym miesiącu mija rok odkąd Nicek do nas zawitał. Zleciało piorunem! Poniżej mała retrospekcja z ich pierwszego wybiegu u nas. Łączenie odbywało się na raty. Najpierw wspólne wybiegi, a klatka w czasie noclegów podzielona na pół, żeby ten wariat nie zamęczył nam za szybko staruszka.
Ho ho, jestem taki sprytny, zająłem norkę Naleśnika.
Co robisz? Co robisz? Ty to jesz? Ja też chcę.
Norka znowu moja, orginalnie ozdobiona bobkiem na suficie

, ale nie widzę cię, gdzie poszedłeś?
Co teraz? Co jesz? Ja tez chcę szamać sianko!
Ojej, Naleśnik się najadł i władował do norki, mimo, że ja ją pierwszy zająłem...
Duża, tylko drgnij, a schowam się na końcu wora i poszczuję cię Naleśnikiem. Zobaczysz!
Ja mam tylko pół lewej dziurki w nosie "brudne", a ty całą i jeszcze na pysku plamki. Ale oprócz tego jesteśmy bardzo podobne noski. Super przystojniaki.
