On jest, drań,

rasowym sheltie, synem ogromnego samca, obaj z zarejestrowanej hodowli, która była w naszym zasięgu w chwili, gdy desperacko potrzebowaliśmy młodego samczyka dla Otonii. Mieliśmy szczęście, ona większe, nie przypuszczam, żeby udało jej się przeżyć tą traumę bez szybkiej interwencji.
Biorąc pod uwagę, jak trudne było łączenie z zupełnie nieszkodliwym dzieciakiem przeciwnej płci, dorosły samiec lub samica nie mieliby szans utworzyć z nią stado. Ostatecznie ponad półtora roku spędziła na antresoli nie mogąc przezwyciężyć obaw, które wzbudziła w niej Dioptria w okresie po enukleacji. Przypuszczam, że nastąpiło wówczas coś neurologiczno-hormonalnego. Zaraz potem zaczęły się dziwne objawy, któe doprowadziły w ciągu roku do pojawienia się masywnego guza na macicy.
Otonia po prostu nie jest zupełnie normalna, choć radzi sobie ponad wszelkie spodziewanie. Myślę, że jej historia jest bardzo dramatycznym głosem we wszelkich formach zabiegania o zakaz sprzedaży i hodowli świnek poza zarejestrowanymi hodowlami.
Nie chodzi tylko o kondycję fizyczną, ale o całokształt.
Tormund na szczęście był uspołeczniony i oswojony, to jest naprawdę dobra hodowla. No i odnalazł się świetnie w tej sytuacji, bardzo dobrze sobie unas radzi. Będziemy myśleć o kastracji w stosowej chwili, choć nie przypuszczam, byśmy ryzykowali powiększenie stada. Niemniej, biorąc pod uwagę różnicę wieku i statystyki, nie możemy wykluczyć, że za jakieś 2, oby 3 lata, on będzie potrzebował towarzystwa i wtedy coś mu się doadoptuje.