Wkrótce miną nam trzy tygodnie z Berit i Szprotką - imiona ze względu na swój urok zostały, choć była jedna (!) propozycja żeby przemianować świnki na Ronaldo i Messi - to fascynacja naszych synków futbolem.
Świnki świnią, tyją (ważyliśmy 18.04 z wynikami 516g Berit i 409g Szprotka), brykają wesoło po klatce. Obie zjadają już przysmaki z ręki (ale nie bez rytualnego czajenia się). Z klatki w ogóle wyleciała półka - teraz dach nad głową zapewnia świnkom - nieco bardziej ażurowy - hamaczek. Berit trzymana na kolanach zaczyna dawać oznaki życia, rozgląda się, je - czyli postępy są. Szprotka bez zmian kombinuje jak czmychnąć i się schować.
Z problemów: prawie nie piją z poidła (raz widziałem jak Szprotka zlizała wiszącą kropelkę, poza tym tylko zmieniamy wodę). Obu zdarzyło się poskrobać zębami jakieś okoliczne ręce - Sz. jakby z ciekawości, B. chyba się wystraszyła przy przenoszeniu.
Na zakończenie krótka fotorelacja z wybiegu, zwanego u nas spacerniakiem:
Na wybiegu było trochę strasznie ale też i trochę smacznie
Mądry gospodarz Szprotka wie, że odpowiednie nawożenie upraw zwiększa plony z mikrohektara
Opanowana, dystyngowana Berit - wcielenie niewinności. Jej łakomstwo zdradzają TYLKO charakterystyczna sylwetka typu gruszka oraz wystająca z pyszczka zielenina.
Dzięki zgromadzonym zapasom dotrwamy jakoś kolejnych żniw
