
Rodzynek- wstrzymany, Baton [*] za TM [Gdynia]
Moderator: pastuszek
- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], rezerwacja
A jednak! Baaaardzo się cieszę 

Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
- Ewa i Michał
- Prezes SPŚM
- Posty: 1865
- Rejestracja: 23 maja 2016, 20:42
- Miejscowość: Gdynia
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], rezerwacja
Batonik i Rodzynek dziękują p. Asi z mężem za otrzymane dzisiaj dary dla tymczasków
Batonik starał się jak mógł, by godnie zapozować


Batonik starał się jak mógł, by godnie zapozować


Teoś,Rogerek,Jędrzejek,Bobiczko,Toficzek,Kubuś,Batmanek,Klusia,Chojraczek,Leoś,Liluś,Majeczka,Gajuszek,Misia,Batonik,Sherlock,Splinterek,Rodzyś,Fila,Pyrka,Klusek,Watson,Kartofel,Ziemniaczek,Piratka,Uszatek,Szaruś,Rakieta,Florka 

- Dzima
- Posty: 10121
- Rejestracja: 08 lip 2013, 18:30
- Miejscowość: Rogoźno
- Lokalizacja: Wielkopolskie
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], rezerwacja


Kochane chłopaki, ile szczęścia na raz

Pyrka
Za TM
Chelsea, Żyleta, Zula, Szkatuła, Gryf, Koko, Sztanga, Misia, Chimera, Pataszon, Harpia, Furia
Za TM

- Ewa i Michał
- Prezes SPŚM
- Posty: 1865
- Rejestracja: 23 maja 2016, 20:42
- Miejscowość: Gdynia
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], rezerwacja
Chłopaki słodziaki we wtorek (10 września) pojechały z nami na swoje WPA... i już zostały
Rodzinka chłopaków mieszka w Gdyni, więc podróż była baaaardzo daleka, całe 6 km...
To pierwsze świnki w rodzinie, także wszyscy zaangażowani w pełni:)
Łezka nam się w oku zakręciła - w końcu miśki mieszkały z nami ponad rok i były to nasze pierwsze tymczaski - jednak bardzo się cieszymy, że chłopakom w końcu się poszczęściło i mają swój własny fajny domek
Dziękujemy Magdzie, Piotrkowi i Oskarowi, że zdecydowali się dać dom WŁAŚNIE IM
Do uratowanych


To pierwsze świnki w rodzinie, także wszyscy zaangażowani w pełni:)
Łezka nam się w oku zakręciła - w końcu miśki mieszkały z nami ponad rok i były to nasze pierwsze tymczaski - jednak bardzo się cieszymy, że chłopakom w końcu się poszczęściło i mają swój własny fajny domek

Dziękujemy Magdzie, Piotrkowi i Oskarowi, że zdecydowali się dać dom WŁAŚNIE IM

Do uratowanych

Teoś,Rogerek,Jędrzejek,Bobiczko,Toficzek,Kubuś,Batmanek,Klusia,Chojraczek,Leoś,Liluś,Majeczka,Gajuszek,Misia,Batonik,Sherlock,Splinterek,Rodzyś,Fila,Pyrka,Klusek,Watson,Kartofel,Ziemniaczek,Piratka,Uszatek,Szaruś,Rakieta,Florka 

- Dzima
- Posty: 10121
- Rejestracja: 08 lip 2013, 18:30
- Miejscowość: Rogoźno
- Lokalizacja: Wielkopolskie
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], rezerwacja
Jak wspaniale!!!


Pyrka
Za TM
Chelsea, Żyleta, Zula, Szkatuła, Gryf, Koko, Sztanga, Misia, Chimera, Pataszon, Harpia, Furia
Za TM

- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23173
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], rezerwacja
Uwielbiam czytać takie wiadomości!




- Beatrice
- Posty: 2855
- Rejestracja: 05 gru 2014, 13:10
- Miejscowość: Lublin
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], DS
Hura! Wreszcie! Niech się pięknotom szczęści!
I mam nadzieję, że dadzą znać jak się mają!(?) 



- Ewa i Michał
- Prezes SPŚM
- Posty: 1865
- Rejestracja: 23 maja 2016, 20:42
- Miejscowość: Gdynia
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - słodki duet [Gdynia], DS
1 października, po trzech latach, Baton i Rodzynek wrócili z adopcji. Są w kiepskim stanie.
Pozwolę sobie przekleić tutaj wpis z fb z 02.10, bo nie mam siły drugi raz tego pisać:(
Będzie długo, bardzo. Ale warto przeczytać, bo właśnie do takich rzeczy doprowadza ludzka znieczulica i ludzka głupota. Zastanów się milion razy, zanim adoptujesz lub przygarniesz jakiekolwiek zwierzę.
Jak okrutnym i bezuczuciowym trzeba być, by doprowadzić zwierzę - adoptowane! a więc takie, które zawsze możesz "zwrócić" jeśli Ci się znudzi - do takiego stanu...
Batonik i Rodzynek były pierwszymi tymczasami, które pojawiły się w naszym gdyńskim domu tymczasowym. Przyjechały w kwietniu 2018 roku, po dużej akcji odbioru Koniczynek (może jeszcze pamiętacie tę ogromną interwencję?). Przez długi czas borykały się z problemami zdrowotnymi - pasożyty, obniżona odporność, zapalenie płuc, dodatni wynik w kierunku EC. Dodatkowo u Batonika okazało się, że chłopaczek ma problemy ze wzrokiem, prawie nie widzi i tak już zostanie. We wrześniu 2019 roku udało się chłopakom znaleźć dom. Jak nam się wydawało - szczęśliwie. Jak bardzo można się czasem pomylić...
26 września zadzwoniła do mnie p. Magda A. z Gdyni (ds chłopaków) z informacją, że ze względu na duże problemu zdrowotne Batona, które dzieją się już od pewnego czasu, a z którymi sobie nie radzą i z racji pojawienia się na początku roku na świecie drugiego dziecka (pierwsze ma około 10 lat) nie są już w stanie sprawować opieki nad Batonem i Rodzynkiem. A Baton od 22 września przebywa w lecznicy weterynaryjnej. Szok ogromny z mojej strony, bo przez 3 lata brak było jakichkolwiek informacji, że dzieje się coś złego i ds potrzebuje rady lub pomocy (którą zawsze staram się służyć). Mówię, by ds dał mi kilka dni, to ogarnę miejsce dla chłopaków i przejmę nad nimi opiekę, bo mają to zagwarantowane w umowie adopcyjnej. Pytam jeszcze tylko co z Rodzynkiem i jak on się czuje. Słyszę, że wszystko jest ok i cały czas jest w domu. No więc mobilizuję się, kombinuję gdzie wcisnąć jeszcze jedną klatkę, ale jakiś taki niepokój wewnętrzny zostaje...
Wczoraj (01.10) zadzwoniłam do lecznicy, w której przebywał Baton i mówię, że będę przejmować opiekę nad Batonem. Z racji nawału pacjentów pani weterynarz nie miała czasu rozmawiać ze mną dłużej, więc umawiamy się na 13, kiedy lecznica będzie się zamykać. Jadę po Batonika z sercem na ramieniu, czy mi go wydadzą czy nie...?
Na miejscu rozmawiam z cudowną dr Asią, która była jedną z dwóch osób, które przez ostatnie 1,5 tygodnia sprawowała opiekę nad Batonem. I historia mrozi mi krew w żyłach... Okazuje się, że p. Magda A. 22 września przyszła do nich z Batonikiem (po raz pierwszy w życiu) żeby go uśpić (!!!) bo Baton ma guza (patrz zmiana na skórze!). Panie doktor oceniając ogólny stan Batona odmówiły eutanazji i mimo tego, że nie zajmują się specjalistyką gryzoni powiedziały, by został u nich na leczeniu. I proszą o przywiezienie jego kolegi, żeby Batonik nie siedział sam. Ds odmówił przywiezienia Rodzynka... Panie doktor poprosiły więc o zakup siana, bo nie miały żadnego na stanie. Ds zakupił więc jakąś paczkę słomo-syfu (nazwy firmy podać nie mogę), zostawił paczkę w lecznicy i wyszedł. Panie rozpoczęły walkę o zdrowie i życie Batona. Baton do tej pory boryka się z zapaleniem płuc, ogromną zmianą na skórze i czymś, co dzieje się w jego uszach (zdjęcia). Oszczędzę Wam zdjęć tego, co Baton codziennie gromadzi u ujścia odbytu, bo bobki właściwie żadne jego ciałka nie opuszczają... Przeżycie związane z czyszczeniem - niezapomniane... Co ciekawe p. Magda A. powiedziała w lecznicy, że Baton jest głuchy... A jak on niby ma słyszeć z tym syfem u uszach...? ktoś w ogóle byłby w stanie...?
I jestem prawie, że pewna, że p. Magda A. odezwała się do mnie tylko i wyłącznie dlatego, że ds uświadomił sobie, że w końcu będą musieli Batona odebrać i "problem" powróci...
Pierwszy raz w życiu weterynarz dziękował mi, że odbieram czyjeś zwierze, bo Panie dosłownie bały się oddać Batona p. Magdzie A., jeśli ta by się w końcu do nich odezwała... I drżały o to, co dzieje się w domu z Rodzynkiem i w jakim on jest stanie patrząc na kondycję Batonika...
Zaraz po przejęciu Batona zadzwoniłam do p. Magdy A. z informacją, że jestem blisko i jadę po Rodzynka. Bez zbędnych pytań i informacji, Rodzynek został mi oddany.
Jutro jesteśmy umówieni na specjalistyczną wizytę. Batonik i Rodzynek mają dziś około 5 lat, są nosicielami EC, a Batonik prawie nie widzi (albo już w ogóle nie widzi...?). Szansa na wyadoptowanie chłopaków (jeśli Baton w ogóle będzie się nadawał...) to "mniej niż zero" jak śpiewał klasyk. Ale będziemy walczyć o nich i o ich zdrowie.
Brzydkie słowa cisną mi się na usta, ale trzymam się w ryzach...
Gdyby głupota ludzka mogła latać, to śmigałaby w przestworzach na miotle arogancji, bezduszności i odczłowieczenia...
Jeśli chodzi o stan drugiego świnka - Rodzynka. Rodzynek podobnie jak Baton (zaraz po przyjeździe do weterynarza) miał przerośnięte pazury tak, że wbijały mu się w opuszki łapek. Był brudny (w prawdzie nie tragicznie, ale czuć pod palcami i brzuch jest żółtawy zamiast biały) i pyrka nosem. Trochę za gruby. Prawa strona brzucha zbyt "napięta". Dostał profilaktycznie espumisan i lek przeciwzapalny, żeby mu się to pyrkanie nosem mocniej nie rozbujało do jutrzejszej wizyty u weterynarza.
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować paniom - dr Asi i dr Agnieszce z przychodni weterynaryjnej, że nie zgodziły się uśpić Batonika i postanowiły zawalczyć o niego. Tylko dzięki Wam Batonik żyje i zyskał jeszcze jedną szansę.
Pozwolę sobie przekleić tutaj wpis z fb z 02.10, bo nie mam siły drugi raz tego pisać:(
Będzie długo, bardzo. Ale warto przeczytać, bo właśnie do takich rzeczy doprowadza ludzka znieczulica i ludzka głupota. Zastanów się milion razy, zanim adoptujesz lub przygarniesz jakiekolwiek zwierzę.
Jak okrutnym i bezuczuciowym trzeba być, by doprowadzić zwierzę - adoptowane! a więc takie, które zawsze możesz "zwrócić" jeśli Ci się znudzi - do takiego stanu...
Batonik i Rodzynek były pierwszymi tymczasami, które pojawiły się w naszym gdyńskim domu tymczasowym. Przyjechały w kwietniu 2018 roku, po dużej akcji odbioru Koniczynek (może jeszcze pamiętacie tę ogromną interwencję?). Przez długi czas borykały się z problemami zdrowotnymi - pasożyty, obniżona odporność, zapalenie płuc, dodatni wynik w kierunku EC. Dodatkowo u Batonika okazało się, że chłopaczek ma problemy ze wzrokiem, prawie nie widzi i tak już zostanie. We wrześniu 2019 roku udało się chłopakom znaleźć dom. Jak nam się wydawało - szczęśliwie. Jak bardzo można się czasem pomylić...
26 września zadzwoniła do mnie p. Magda A. z Gdyni (ds chłopaków) z informacją, że ze względu na duże problemu zdrowotne Batona, które dzieją się już od pewnego czasu, a z którymi sobie nie radzą i z racji pojawienia się na początku roku na świecie drugiego dziecka (pierwsze ma około 10 lat) nie są już w stanie sprawować opieki nad Batonem i Rodzynkiem. A Baton od 22 września przebywa w lecznicy weterynaryjnej. Szok ogromny z mojej strony, bo przez 3 lata brak było jakichkolwiek informacji, że dzieje się coś złego i ds potrzebuje rady lub pomocy (którą zawsze staram się służyć). Mówię, by ds dał mi kilka dni, to ogarnę miejsce dla chłopaków i przejmę nad nimi opiekę, bo mają to zagwarantowane w umowie adopcyjnej. Pytam jeszcze tylko co z Rodzynkiem i jak on się czuje. Słyszę, że wszystko jest ok i cały czas jest w domu. No więc mobilizuję się, kombinuję gdzie wcisnąć jeszcze jedną klatkę, ale jakiś taki niepokój wewnętrzny zostaje...
Wczoraj (01.10) zadzwoniłam do lecznicy, w której przebywał Baton i mówię, że będę przejmować opiekę nad Batonem. Z racji nawału pacjentów pani weterynarz nie miała czasu rozmawiać ze mną dłużej, więc umawiamy się na 13, kiedy lecznica będzie się zamykać. Jadę po Batonika z sercem na ramieniu, czy mi go wydadzą czy nie...?
Na miejscu rozmawiam z cudowną dr Asią, która była jedną z dwóch osób, które przez ostatnie 1,5 tygodnia sprawowała opiekę nad Batonem. I historia mrozi mi krew w żyłach... Okazuje się, że p. Magda A. 22 września przyszła do nich z Batonikiem (po raz pierwszy w życiu) żeby go uśpić (!!!) bo Baton ma guza (patrz zmiana na skórze!). Panie doktor oceniając ogólny stan Batona odmówiły eutanazji i mimo tego, że nie zajmują się specjalistyką gryzoni powiedziały, by został u nich na leczeniu. I proszą o przywiezienie jego kolegi, żeby Batonik nie siedział sam. Ds odmówił przywiezienia Rodzynka... Panie doktor poprosiły więc o zakup siana, bo nie miały żadnego na stanie. Ds zakupił więc jakąś paczkę słomo-syfu (nazwy firmy podać nie mogę), zostawił paczkę w lecznicy i wyszedł. Panie rozpoczęły walkę o zdrowie i życie Batona. Baton do tej pory boryka się z zapaleniem płuc, ogromną zmianą na skórze i czymś, co dzieje się w jego uszach (zdjęcia). Oszczędzę Wam zdjęć tego, co Baton codziennie gromadzi u ujścia odbytu, bo bobki właściwie żadne jego ciałka nie opuszczają... Przeżycie związane z czyszczeniem - niezapomniane... Co ciekawe p. Magda A. powiedziała w lecznicy, że Baton jest głuchy... A jak on niby ma słyszeć z tym syfem u uszach...? ktoś w ogóle byłby w stanie...?
I jestem prawie, że pewna, że p. Magda A. odezwała się do mnie tylko i wyłącznie dlatego, że ds uświadomił sobie, że w końcu będą musieli Batona odebrać i "problem" powróci...
Pierwszy raz w życiu weterynarz dziękował mi, że odbieram czyjeś zwierze, bo Panie dosłownie bały się oddać Batona p. Magdzie A., jeśli ta by się w końcu do nich odezwała... I drżały o to, co dzieje się w domu z Rodzynkiem i w jakim on jest stanie patrząc na kondycję Batonika...
Zaraz po przejęciu Batona zadzwoniłam do p. Magdy A. z informacją, że jestem blisko i jadę po Rodzynka. Bez zbędnych pytań i informacji, Rodzynek został mi oddany.
Jutro jesteśmy umówieni na specjalistyczną wizytę. Batonik i Rodzynek mają dziś około 5 lat, są nosicielami EC, a Batonik prawie nie widzi (albo już w ogóle nie widzi...?). Szansa na wyadoptowanie chłopaków (jeśli Baton w ogóle będzie się nadawał...) to "mniej niż zero" jak śpiewał klasyk. Ale będziemy walczyć o nich i o ich zdrowie.
Brzydkie słowa cisną mi się na usta, ale trzymam się w ryzach...
Gdyby głupota ludzka mogła latać, to śmigałaby w przestworzach na miotle arogancji, bezduszności i odczłowieczenia...
Jeśli chodzi o stan drugiego świnka - Rodzynka. Rodzynek podobnie jak Baton (zaraz po przyjeździe do weterynarza) miał przerośnięte pazury tak, że wbijały mu się w opuszki łapek. Był brudny (w prawdzie nie tragicznie, ale czuć pod palcami i brzuch jest żółtawy zamiast biały) i pyrka nosem. Trochę za gruby. Prawa strona brzucha zbyt "napięta". Dostał profilaktycznie espumisan i lek przeciwzapalny, żeby mu się to pyrkanie nosem mocniej nie rozbujało do jutrzejszej wizyty u weterynarza.
Chciałabym bardzo serdecznie podziękować paniom - dr Asi i dr Agnieszce z przychodni weterynaryjnej, że nie zgodziły się uśpić Batonika i postanowiły zawalczyć o niego. Tylko dzięki Wam Batonik żyje i zyskał jeszcze jedną szansę.
Teoś,Rogerek,Jędrzejek,Bobiczko,Toficzek,Kubuś,Batmanek,Klusia,Chojraczek,Leoś,Liluś,Majeczka,Gajuszek,Misia,Batonik,Sherlock,Splinterek,Rodzyś,Fila,Pyrka,Klusek,Watson,Kartofel,Ziemniaczek,Piratka,Uszatek,Szaruś,Rakieta,Florka 

- Ewa i Michał
- Prezes SPŚM
- Posty: 1865
- Rejestracja: 23 maja 2016, 20:42
- Miejscowość: Gdynia
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - wstrzymani [Gdynia]
Z wizyty wet. z 03.10
Niestety nosowe "'pyrkanie" Rodzynka jest dużo poważniejsze, niż mogłoby się wydawać - chłopak ma bardzo silne zapalenie płuc, zaczął się zbierać płyn. Walczymy.
Batonik dalej na antybotyku. Włączone leczenie przeciwgrzybicze (zmiana na plecach). Uszka wyczyszczone. I uwaga: Batonik słyszy! No niemożliwe, jak to się stało...?
A tak to... zdjęcie poniżej przedstawia "zawartość" Batonikowych uszu...

Niestety nosowe "'pyrkanie" Rodzynka jest dużo poważniejsze, niż mogłoby się wydawać - chłopak ma bardzo silne zapalenie płuc, zaczął się zbierać płyn. Walczymy.
Batonik dalej na antybotyku. Włączone leczenie przeciwgrzybicze (zmiana na plecach). Uszka wyczyszczone. I uwaga: Batonik słyszy! No niemożliwe, jak to się stało...?
A tak to... zdjęcie poniżej przedstawia "zawartość" Batonikowych uszu...


Teoś,Rogerek,Jędrzejek,Bobiczko,Toficzek,Kubuś,Batmanek,Klusia,Chojraczek,Leoś,Liluś,Majeczka,Gajuszek,Misia,Batonik,Sherlock,Splinterek,Rodzyś,Fila,Pyrka,Klusek,Watson,Kartofel,Ziemniaczek,Piratka,Uszatek,Szaruś,Rakieta,Florka 

- doma2005
- Posty: 845
- Rejestracja: 02 sie 2017, 12:01
- Miejscowość: szczecin
- Kontakt:
Re: Rodzynek i Baton - wstrzymani [Gdynia]
Matko i córko co za ludzie zgotowali taki los świneczkom, jak dobrze, że są już w dobrych rękach.
Trzymam z całych sił za zdrowie chłopaków

Trzymam z całych sił za zdrowie chłopaków


