Homer znowu w szpitalu..znowu zapalenie trzustki.. tym razem lipaza na poziomie 2000 (norma to 200, poprzednio miał 1200). Kazali zostawić go, bo podanie kroplówki przy jego sercu trwa 4 godziny. Kurde... Nie wiem czemu tak się stało. Postępowałam zgodnie z zaleceniami. Zmieniłam mu dietę. Wczoraj byliśmy u weta na akupunkturze.. A dziś po południu taka jazda..
Dzięki za kciuki.
Dzwonili rano, że Homcio dobrze. Nic złego się z nim nie działo i oczywiście grzecznie leży w kojcu pod kroplówką. Przed 16 wetka będzie dzwonić, żeby powiedzieć czy udało jej się określić przyczynę tego zdarzenia i czy dadzą nam Homcia dziś, czy musi tam być do jutra. Ale już mi powiedziała rano, że woli go mieć pod kroplówką do jutra, żeby trzustka się porządnie przepłukała, bo wczorajsze wyniki były bardzo złe..
Mając doświadczenie u nich od razu wczoraj zastrzegłam, że mają nie robić żadnych dodatkowych badań ani pomiarów, chyba że od tego będzie zależeć jego zdrowie. Żadnego pomiaru ciśnienia, bo już wiemy, że ma wadę serca i jakie leki ma przyjmować. I zakazałam dawać na siłę jedzenia. I generalnie dałam do zrozumienia, że mi się nie podoba, że ma tam zostać...i że to ja płacę i decyduję...
Wczoraj jak wróciliśmy do domu (po 22..) to obleciał mnie nieprzyjemny strach, że któregoś razu zawiozę Homera tak jak wczoraj, a potem do mnie zadzwonią, że nic się już nie dało zrobić a ja się nie zdążę z nim pożegnać..
Ale póki co Homer jest niezniszczalny...tylko trochę chorowity..