Miskę Miecio zawsze wywracał i grzebał jak kurka w wywalonych warzywkach. Jak była większa, też wywalał. A jak była wielka, to próbował i nie dawał rady, to mi się go żal zrobiło i dałam z powrotem małą. A teraz ma drewniany paśniczek po Żurku i nie wywala
Homer słabiutko, mimo całkiem normalnego apetytu, choć nie zawsze mu dopisuje, traci na wadze. Ważył zawsze ok 14 kg, teraz ledwo 10.. Wetka powiedziała, że niestety przy nowotworach tak jest. Ale póki żyje, będzie żył. Mrówka jest świetna, tylko ciągle szczeka na inne psy. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby ją tego oduczyć. Właściwie to jedyna jej wada. Poza tym jest przesłodka i przekochana. Wprowadziła masę radości do mojego życia i dzięki temu dużo łatwiej jest mi znieść stan Homera. Zapoznała się z Mieciem, ale tak na odległość - Miecio był u siebie a ona mogła na niego popatrzeć zza zagrody. Ale nie była zbytnio zainteresowana. Bardziej ją interesowała siatka z brudami po Mieciu...wyżarła trochę zasikanego żwirku dziadówa jedna. Zasmakowała jej też suszona mięta i marchewka.
Poza tym Mig wczoraj już wyjechał i we wtorek jedziemy z pieskami do mamy na tydzień. Mrówka jeszcze ma problemy z zostawaniem beze mnie w obcym miejscu, więc całkiem możliwe, że w piątek pójdzie ze mną do pracy.
I trochę foteczek.
Homer zasnął na piżamie Miga
Kupiłyśmy dziś choinkę i znalazłyśmy na niej gniazdko
