No właśnie zobaczyłam w pierwszym poście ich zdjęcie z dzieciństwa, jakie to małe było
Prosiaki mają się bardzo dobrze, teraz mają razem już prawie dwa kilo wagi, hamak już ich nie wytrzymuje, zwłaszcza jak wlezą tam razem, czekam na zamówiony nowy hamak, tym razem fachowy

Jakoś nie zebrałam się, żeby nauczyć się wstawiać zdjęcia, a ciągle robię nowe z zamiarem wrzucenia tutaj.
Nie zrozumiem tych wariatów - po generalnych porządkach w klatce zostali na noc bez maty, bo wyprałam ją i suszyłam na balkonie w czasie deszczu, i (o dziwo!) nie wyschła, mieli spać na pellecie przeciw czemu gorąco protestowali, zwłaszcza Kaktus żarł pręty od strony poduszki która leżała na zewnątrz. Dostali więc do klatki poduchę i trochę miękkich szmatek, usadowili się wygodnie i nastał spokój.
A następnego dnia, kiedy mata wróciła, to teraz ją podwijają i wykładają się na gołym żwirku. Poduszka też poszła w odstawkę, leży odłogiem. No ja ich nie rozumiem!
Żyją sobie zgodnie, prawie bez awantur, na wybiegu zwykle trzymają się razem - jeśli Kaktus próbuje podkopać się pod zaporą oddzielającą ich od kabli w kącie to Welur próbuje pokonać przeszkodę górą, obaj kochają suszarkę z praniem, zwłaszcza jak uda się dosięgnąć zębami jakiegoś zwisającego nisko kawałka to mu nie darują. Jeśli jeden nasika to drugi zaraz w kałużę włazi... Mili są przynajmniej, bo sikają na panele, a nie na dywan, więc da się szybko zetrzeć.
Kaktus nadal przejawia koci charakter, czyli głaskany potrafi albo się rozpłaszczyć i mruczeć, albo się wyrywać i straszyć zębami (nie, nie gryzie, a jeżeli mocniej podgryza to znaczy, że potrzebuje siku i należy go wypuścić bo inaczej będzie kałuża. Wypuszczony zasuwa do kąta pokoju i tam leje - na panele, oczywiście

). Jak ma odpowiedni humor to sam się upomni o mizianie, a jak nie to życzy sobie, żeby go zostawić w spokoju.