Nana dziękuję za rady wydają się naprawdę bardzo właściwe ale ja się bałam cokolwiek tam golić, więc zostawiłam.
Noc była okropna, Tasiek żyje i zachowuje się normalnie (tzn. wydaje mi się że jest bardziej ospały ale to chyba sobie tylko wkręcam on przecież lubi dużo spać i śpi wtedy kiedy ja śpię praktycznie cały czas) ale ja budziłam się ciągle zaglądając do klatki i budząc przy okazji biedaka

Przyśniło mi się, że zdechł no i wpadłam w paranoje.. Chyba jeszcze żadna świnka nie zdechła od ugryzienia.. Chociaż tak sobie myślę, że gdyby Geronimo go złapał za gardło to by go zagryzł.. On w ogóle mam wrażenie, że gryzie nie żeby się bronić czy ustalać hierarchię tylko właśnie żeby zabić i to zdecydowanie przeraża. Wiewiórek krzyczał o 6 rano aż się zarwałam ale nic się nie działo, Gery siedział pod hamakiem nie zainteresowany w ogóle krzykami czy maluchem, a ten darł się wniebogłosy siedząc nad siankiem, bo się kończyło ehh..
Jedyny plus Geronimo jest taki, że rany po nim się nie paprzą nawet nie odkażane, ja byłam dwa razy dziabnięta, Tasiek jak wiadomo już kiedyś też ale wtedy było to tylko przecięcie wargi i nosa, co prawda duże ale od razu jak powycierałam go z krwi zaschło i ładnie się goiło, a ponoć po świnkach lubi się psuć, najwyraźniej on jest jakiś inny.
Rana się lekko zasklepiła, nie zaschła ale już nie ma dziury więc mam nadzieję, że niedługo zaschnie, nic nie jest spuchnięte czy choćby zaognione, dam im ogórka na śniadanie, niech zje spokojnie i odkażę później rivanolem.