Gaja pisze:Lukrecja już w Warszawie, w Kajmanie. Jutro, jeśli nie będzie żadnych problemów, sterylizacja. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze

Chyba sobie wykrakałam te problemy. Tzn. Lukrecja ma się dobrze, ale...zabiegu nie było

. Dziś rano odebrałam telefon, że zabieg, który był zaplanowany dziś przed południem, się nie odbędzie. Rozchorowała się Pani doktor, która ma przeprowadzać operację. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dr Toborek jutro będzie operować ( rozmowa na chwilę przed zamknięciem kliniki), jeśli się będzie dobrze czuła. Lukrecja przyjmuje leki i jest gotowa do zabiegu. Dziś odradzono nam zabierać świnkę, chociażby ze względu na te leki.
Czekam więc do jutra, a jeśli się okaże, że Pani doktor nie będzie w stanie przeprowadzić operacji, zabieramy wieczorem Lukrecję do domu, do Mińska. Przewidywany następny termin może być dopiero w przyszłym tygodniu, nie mogę więc pozwolić, by świnka czekała tyle czasu w szpitaliku ( opiekę wiadomo miałaby dobrą, ale świńskiego towarzystwa już nie ). W związku z zaistniałą sytuacją zaproponowano nam, by Lukrecja została w szpitaliku tyle ile będzie trzeba ( bez żadnych dodatkowych kosztów ), ale, jeśli jutro nie będzie operacji, to ją zabieram - nie zniosłabym myśli, że siedzi tak długo samotna w klatce. Mam nadzieję, że pani doktor jutro będzie w dobrej kondycji psychofizycznej, ale jeśli nie, no cóż... nie od niej to zależy. Choroby się nie planuje, spada na nas jak grom z jasnego nieba
Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Ja dziś cały dzień w nerwach - normalnie nie mogłam się na niczym skupić...nie wiedziałam, że tak będę przeżywać tą sytuację z Lukrecją. Chciałabym dla niej jak najlepiej

- pokochałam ją jak swoją...
Jutro Cremona idzie ( a właściwie zostanie przeze mnie zaniesiona

) do swojego nowego domku - już najwyższa pora - świnka jest po kwarantannie i kuracji uzupełniającej niedobory wit. C, a DS jest już gotowy na przyjęcie nowego domownika.
Czeka na Cremonkę koleżanka Bunia, i dwie przesympatyczne, troskliwe Nowe Duże. Mam nadzieję, że świneczki szybko się zaprzyjaźnią.
Jakby się ktoś martwił, że Vanilia zostanie sama ( bo nie wiadomo, czy juto już jej mama Lukrecja wróci z Warszawy), to proszę się nie niepokoić. Miałam zamiar i tak zapoznać tymczaski z moimi prywatnymi świnkami, tak więc Vanilia nie będzie sama. Normalnie nie jestem za tym, by łączyć świnki tymczasowe ze stałymi, ale w tym wypadku nie spodziewam, się żeby niewidoma Vanilia i jej mama szybko znalazły dom, więc jest to nieuniknione - choćby latem wspólne wybiegi na zielonej trawce...
Choć oczywiście życzę Lukrecji i Vanili, by jak najszybciej ktoś je pokochał ( oprócz mnie i mojej rodziny, rzecz jasna).