Jejku... boe Aż nie wiem co mam napisać Tak strasznie mi przykro:( To jest cholernie niesprawiedliwe... Mieli żyć długo i szczęśliwie a tu takie coś
Trzymaj się
No widzisz....co ja mam pisać...
Całe stado ludzi zrobiło co mogło...nic więcej nikt zrobić nie mógł...a niektórzy zrobili jeszcze więcej niż musieli, za co mogę podziękować dr Pauli, bo wzięła chłopców na noc do siebie, a rano zabrała ich ze sobą do Solca na operacje...
Skupiam się teraz na Agreście, bo został sam, co mu na pewno nie posłuży. Z wdzięczności podrapał mnie, a na to się jeszcze zdoił, dzięki czemu pojawił się rekordowy bąbel pokrzywkowy. Jak tu nie kochać świni...
@Boe, to może nie w porę, ale kiedy już uporasz się trochę ze smutkiem, napisz, proszę, co wyszło w tych zabiegach, zwłaszcza u Malucha, bo to zawsze jakaś nauka dla nas, na co patrzeć, co obserwować...
I bardzo bardzo współczuję, stracić dwa maluchy w tej samej chwili - no nie wyobrażam sobie.
"Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił" A. de St Exupery kontakt tylko porcella7@gmail.com
boe22 pisze:Skupiam się teraz na Agreście, bo został sam, co mu na pewno nie posłuży. Z wdzięczności podrapał mnie, a na to się jeszcze zdoił, dzięki czemu pojawił się rekordowy bąbel pokrzywkowy. Jak tu nie kochać świni...
no gamoń kocha jak umie, wiesz już jak kocha gamoń....
U Schaba guz rozwinął się na węźle chlonnym w okolicach miednicy, niestety przyrastał w okolicach kręgosłupa i jego mięśni, nerwów i dużej ilości naczyń krwionośnych. Wymiary 3/4!!!!!!cm!!! Bez objawów. Jedyne co zauważyłam to wypchnięte 1 jądro( po stronie guza). Wyraźnie widoczny na usg. Watroba przesunięta do góry. Po prostu rozpychał wszystko. Żadnych przerzutów. Reszta czysta.
Mały...cóż. Miał życiowego i genetycznego pecha. Musiał się urodzić już z chloniakiem. Zaatakowane całe jelita. Dwa duże guzy, pewnie od poczatku rozwijające się, a później zaatakowane całe jelita. Wszędzie zaszło ropą. Objawy. Bardzo powolne i stopniowe zmniejszenie przyswajanego pokarmu, gorszy humor, 4 dnia już zaprzestanie jedzenia. 3 dnia wyjęłam i czekałam na bobki. Czekałam 1,5 h. Kolor sraczkowaty, m miarę zwięzłe, ale jednak za luźne. Charakterystyczne- jakby włókniste, włókniście lekko połączone, po rozmazaniu w palcach- tym bardziej to widoczne.
Jakieś przygody bakteryjne, czy żywieniowe sama wykluczyłam. Wtedy nie tylko on byłby chory. Probiotyki- bez efektu.
Moja rada i nauka na przyszłość: Nikogo nie słuchajcie. Raz na 6-12 miesięcy idźcie do weta na przegląd, badania krwi, koniecznie usg po całości.
Maly pokazał objawy. Schab do końca nie! A nosił w sobie guz wielkości śliwki i nigdy nie chorował. Nawet kataru nie miał.
Tak czy inaczej- czego by człowiek nie zrobił- nie wszystko da się wykryć( tu historia Ututa). Nie każdemu można pomóc(Salcesonik).
Badać profilaktycznie warto, nawet jeżeli zwierzak jest 'zdrowy'( a wet pyta, po co stresować- przecież zdrowy) O!
Urwało mi kieszeń - święta, leczenie chłopa, a na koniec świnki. Szybko odbiję i najdalej za miesiąc mam zamiar zabrać trójkę moich 'zdrowych' na usg i przegląd. Bo wolę ich trochę postresować, ale wiedzieć. Nie wiem czy uwierzycie, ale usg wskazało zawsze problem w przypadku każdej świnki, jaką w swoim życiu pożegnałam. To nie majątek- nie zapobiegłoby, ale może dało choć mały procent więcej szansy.