Ale mamy zaległości. Ciągle ktoś choruje, latam z lekami, jeżdżę do weta... Ręce opadają. Niedawno było u nas 20 świnek

Teraz zostało "tylko" 16.
Jestem w trakcie przygotowań do remontu. Wczoraj przemeblowywałam świnki. Walczyłam dzielnie do późnych godzin. Pościel zmieniłam co by mi się milej spało. Rano miałam niespodziankę. Któryś pies nasikał na prześcieradło

Podejrzewam, że Toffi mnie budził a ja nietomna nie usłyszałam. I popuścił chłopaczyna. Udało mu się mnie podnieść o 4.20 Wczoraj jedli kości wędzone po których dużo piją.
Potem obudziły mnie szatańskie odgłosy. NIe mogłam załapać o co chodzi. A to kot Julian siedział na kocie Herkulesie zawiniętym w dywanik. Herkules darł się jak opętany.

co za dom...
Prosiaki się jako tako trzymają. Kreska codziennie jedzie na Metizolu i tabsie na wątrobę, tymczasowiczka Sisi ma problemy z pęcherzem, a moja Megi zaczyna się sypać

Bierze leki na wątrobę, na serce, ma brzydkie bobki, chudnie i tyje na zmianę.
Toffi miał ostatnio kontrolne baranie krwi na ALP. od miesiąca brał leki na rozrzedzenie żółci. Obniżyło mu się trochę ale nadal jest mocno ponad normę. Dorobiliśmy jeszcze jony, żeby sprawdzić czy nie ma problemów z przytarczycami. Wszystko jest ok.
Jutro wyjeżdżam i na samą myśl, że stado zostaje z Małżem to mi słabo. Czy on sobie poradzi? Zwłaszcza z lekami dla Megi. Na szczęście nie będzie mnie tylko na weekend.
Taki Zbyszek się u nas wczasował i leczył

Chłopcy u weta w oczekiwaniu na wizytę
-Rudi

-Toffi (oczywiście nie będzie siedział zadkiem na gołej podłodze)
