Wstawiam tekst autorstwa Elurina, dzięki...
Opowieść o Tristanie-Zającu
Zając czuł się ostatnio wyjątkowo źle. Nie dość, że od kilku dni miał duszności i bolało go w piersiach, a ostatnio i trochę w brzuchu, to jeszcze Ludzie zabrali go do Lecznicy, tam go macali i kłuli, jeszcze go od tego pobolewał kark. No, jak tak można! Wprawdzie po powrocie do domu Duża go uspokajała i tuliła, ale na kiepskie samopoczucie niewiele to pomogło. Nie chciało mu się nawet jeść. Czuł się coraz bardziej senny, a równocześnie nie bardzo mógł oddychać. Oczy same się kleiły, całe ciało chciało odpoczynku. Może sen przyniesie ulgę... Zaraz, jak się zamknie oczy, to jest ciemno, skąd tu tyle światła?! O, i już nic nie boli... A gdzie klatka?! I miska?!
Zając stał na szczycie wielkiego, wielokolorowego łuku. Powąchał go i spróbował ugryźć, ale materiał nie chciał się poddać jego zębom, był elastyczny, ale nie do przegryzienia. "Ciekawe, nigdy jeszcze tego nie widziałem" - pomyślał. Spojrzał w dół - przed nim rozciągał się przepiękny krajobraz, pełen zieleni, widział bezkresne łąki przetykane kępami krzewów, a gdzieniegdzie pojedyncze drzewa lub zagajniki. Dopływał stamtąd piękny zapach, świeżej trawy, mniszka, skrzypu, pokrzywy... Niewiele myśląc, najszybciej jak umiał ruszył naprzód. U stóp łuku wpadł w trawę i od razu zabrał się za jedzenie. Mniam, jaka pyszna! O, i mleczyk! Koniczyna!
- Może byś się najpierw raczył przywitać? - usłyszał nagle lekko drwiący głos. Spojrzał w stronę, skąd dobiegał i zobaczył sporego rudego świnka. Właściwie to nie był rudy, to był złoty aguti. Samczyk patrzył na niego, lekko przekrzywiwszy głowę. Wydawał się jakby znajomy...
- Ech, nigdy nie byłeś wzorem dobrych manier - dodał agut - Już w dzieciństwie...
- Nic ci do mojego dzieciństwa, rudzielcu! - odgryzł się Zając - Pojęcia nie masz, jak miałem ciężko! Najpierw te paskudne, zatłoczone, usyfione klatki, a potem ten cholerny...
- Psychopata, co? - dobiegło go z tyłu. Odwrócił się jednym skokiem i stanął nos w nos z największym koszmarem życia, który miał postać trójkolorowego, wyrośniętego samca, wyróżniającego się dużymi, czarnymi, nieco postrzępionymi uszami.
- Batman, ty draniu! - ryknął Zając, szykując się odruchowo do walki - mam ci znów dołożyć? - Przypomniał sobie trudne czasy, kiedy w swoim pierwszym domu musiał dzień w dzień walczyć z nim całkiem serio. Potem na szczęście trafił gdzie indziej.
- Popatrz, on nadal nie kapuje! - zaśmiał się aguti - Hm, a może jednak nie powinieneś był tu przychodzić? - spoważniał - może to za duży szok naraz?
- Czego nie kapuję? - Zając poczuł się mocno zdezorientowany. I nagle coś do nie go dotarło.
- Zaraz, skąd wy tu w ogóle się wzięliście? Bo jeśli to Batman, to ty jesteś Bercik?
- Tak, Tristan, myślałem, że szybciej sobie to przypomnisz. Zaraz wszystko wyjaśnię, ale najpierw spotkasz jeszcze paru znajomych...
- Ja teraz jestem Zając. To od umaszczenia...
- A więc i tobie zmienili imię, ty psychopato! - z krzaków wyszedł elegancki, długowłosy biały samiec z czerwonymi oczami. Obok niego szła również długowłosa, biało-beżowa samiczka.
- Pontus! - Zając wytrzeszczył oczy - A ty tu skąd?
- Stąd, co i ty. STAMTĄD. Ale najpierw prezentacja. To jest Tola, moja przyjaciółka i towarzyszka życia.
- Witaj. - Samiczka lekko skinęła głową - Pontus dużo mi o tobie opowiadał. Niestety, niewiele dobrego. Podobno go ciągle biłeś? - Spojrzała wyzywająco prosto w oczy Zająca.
- Tego się nauczyłem w życiu. Żeby walczyć o swoje - odpowiedział hardo.
- A nie sądzisz, że przesadzałeś? Atakowałeś tak naprawdę bez powodu.
- Ale Batman też...
- I dlatego na was obu mówi się "psychopaci". - Wszedł jej w słowo Pontus. - Naprawdę nie musieliście...
- Ja już przepraszałem, Zbyszek! - wtrącił Batman.
- Teraz Pontus, powinieneś pamiętać, że mam zmienione imię! Może i ty, Zając, poszedłbyś w ślady kolegi i przeprosił?
- W sumie... Ale wy się tu w ogóle nie bijecie?
- Nie, nie ma powodu, zresztą nawet jeśli zaczynamy, to... - Pontusowi przerwała nagle jakaś kłótnia. Z krzaków dobiegły odgłosy walki, a po chwili wytoczyła się z nich kula futra, w której dało się rozpoznać dwie zaciekle a bezskutecznie próbujące się zranić samiczki. Obie jakby pluszowe, jedna trójkolorowa, druga biała. Zając nie miał problemu z rozpoznaniem walczących. To były jego towarzyszki, które odeszły jakiś czas temu, jak mówią Ludzie - umarły.
- Tamara! Puffy! Co wy wyprawiacie! Jak tak można?! - wrzasnął na cały głos. Zauważył, że reszta świnek lekko się uśmiecha. - A was co tak bawi?
- Bo tu nie można nikogo zranić, takie dziwne miejsce - krztusząc się ze śmiechu wyjąkał Batman - a one się tak tłuką, odkąd się zobaczyły. Podobno o ciebie.
- Nie ciesz się tak, trafiłeś tu parę lat przede mną, a jak przyszedłem, to od razu się rzuciłeś - ofuknął go Bercik.
Samiczki w międzyczasie przestały się bić, stały teraz naprzeciwko siebie i mierzyły się wściekłymi spojrzeniami.
- Co wy wyprawiacie? Czemu się tak zachowujecie? - Zając był zdenerwowany.
- Bo ona nie ma prawa...! - krzyknęły chórem
- Do mnie? Obie macie! Tamara, po tym jak odeszłaś, Ludzie chcieli mi pomóc, dlatego pojawiła się Puffy. Mogłaś nie odchodzić.
- Myślisz, że chciałam? To się jakoś samo zrobiło!
- Mnie też! - krzyknęła Puffy.
- I mnie... - wyszeptał Zając i nagle zrozumiał - A więc i ja umarłem. Tak, jak wy wszyscy.
- Tak, umarłeś - powiedział spokojnie Bercik - Ale chyba nie jest tu tak źle? Masz starych przyjaciół, i nowych...
- Tak, ale moi Ludzie... Duża! Ona bardzo płakała po tym, jak Tamara i Puffy odeszły... Umarły...
- Niewiele możesz zrobić. Nie ma dla nas powrotu TAM, do świata Ludzi. Ale oni w końcu tu po nas przyjdą. Po wszystkie swoje świnki naraz.
- No dobrze, ale ile mam czekać?
- Długo. Oni żyją o wiele dłużej, niż my. Ale, jeśli chcesz, pokażę ci sposób na kontakt z Dużą. To trochę skomplikowane, ale możesz spróbować wysłać jej wiadomość prosto do głowy, że tu jest dobrze i że się znów zobaczycie. Może ją to choć trochę uspokoi...
Jaka piękna opowieść łezka się kręci, a jednocześnie cieplej na sercu robi. Jak pomyslę, ze gdzieś tam nasze zwierzeta są szczęsliwe i czekają na nas.. Elurin powinienes wydać te opowieści, bo już nie pierwszą czytam. Warto podzielic się nimi z innymi.
Ostatnio zmieniony 06 gru 2016, 15:42 przez jolka, łącznie zmieniany 1 raz.