Wzięłam ją półtora tygodnia temu. Ważyła 230 g a jej rodzeństwo w tym czasie ok 500 g. Mała dostawała jakichś zapaści. Okazało się, że od mleka pewnej firmy, którym była dokarmiana. Zmieniliśmy mleko i jest ok, zaczęła nawet sama jeść. Sama się już załatwia bo do niedawna trzeba było wymasować mocz, kupy w ogóle nie robiła. Wyniki krwi jej robilismy, miała stan zapalny.Kontrolna morfologia była lepsza. Kicia jest odrobaczona, za tydzień kolejne odrobaczanie. Zastanawiam się co z nią dalej. (Oczywiście zostanie bo by mi TZ urwał głowę ale boję się, żę jej nie pokocham, chyba się wypaliłam) Boję się mieć drugiego kota. No nie wiem, tak jakoś.
Mała z rodzeństwem była znaleziona w garażu. Tylko ona taka mała i "niedorobiona". "Poznałam" ją kiedy opiekunka przywiozła ją w stanie zapaści do kliniki. Wyglądała jak nietoperz. Oczy zaropiałe, ciałko wiotkie. Obraz nędzy i rozpaczy. Zapragnęłam jej pomóc, przygarnąć. TŻ na początku się nie zgodził a potem jak ja to do wiadomości przyjęłam to zadzwonił po kota

A we mnie się już coś takiego zrobiło, że "nie chcę, nie pokocham, chcę tylko pomóc". Nie zbawię świata, takich bid jest pełno. Może mam takie myślenie bo widzę w pracy rózne bidy. Znalezione, przygarnięte. Widzę w małej od razu niewydolność nerek i inne choroby. Bardzo przeżyłam śmierć kotki staruszki, którą mój mąż przygarnął i która zmarła w zeszłym roku (miała właśnie niewydolność nerek). Ale ktoś bardzo mądry mi powiedział, że daję dom zwierzakowi i dobro a to najważniejsze. Nie ważne jak długo będzie żył, ważne, że miał dobry dom. Dzięki Aniu
Póki co mała mieszka w łazience, bo muszę ją izolować. Ma wszoły a dziś się pchła pokazała. A za mała jest, żeby ją czymś popsikać. Toffi oczywiście zaraz sam laktacji dostanie bo mała jest. Widział ją kilka razy jak z łazienki zwiała. Ale nie daje jej daleko iść i zastawia jej drogę do pokoju. Rudolf w ogóle się nią nie interesuje a Ginger dopiero teraz zaczęła do łazienki zaglądać. Wytępimy pasożyty i zamieszka legalnie ze wszystkimi.
Aha, najważniejsze

Kotka ma na imię Winnie. Mąż ją tak ochrzcił bo jest wielbicielem bajki "Hotel Transylwania" i małej wilkołaczki o tym imieniu. Koteczka waży już 380 g
