@JaAnia - to nie jest o niczym.
@joaś ma swoje racje.
Myślę tak: chyba niedobrze jest z naszym społeczeństwem, skoro ludzie odmawiają wejścia do domu obcej osobie, nawet reprezentującej organizację, identyfikowanej z imienia, nazwiska i dowodu osobistego, że nie wspomnę o legitymacji. Jesteśmy zdaje się na szarym końcu jesli chodzi o wzajemne zaufanie...
Rozumiem, że chodzi o bezpieczeństwo, ale prawdopodobieństwo, że członek stowarzyszenia zajmującego się świnkami morskimi (czyli z definicji świr, prawda?) doniesie złodziejom o bezcennej porcelanie po babci, którą wypatrzył w serwantce jest naprawdę znikome.
Owszem, zdarzają się WPA w kawiarni, ale naprawde wyjątkowo i wyłącznie po poprzednim dokładnym kontakcie.
Jeżeli zapisujesz dziecko do szkoły, jedziesz z biurem podróży na wakacje, jedziesz tramwajem - zawsze zawierasz z tymi po prawniczemu mówiąc, "podmiotami" jakąś umowę, niekoniecznie pisaną, i zawsze istnieje tam jakiś regulamin, do którego nalezy się stosować. Chcesz jechać tramwajem, to nie możesz pić alkoholu, głośno śpiewać, ani leżec na środku.
W szkole dziecko ma określone obowiązki. i tak dalej.
SPSM ma swoje wymogi - naprawdę nieprzesadne - jednym z nich jest bezpośredni kontakt z osobą adoptującą, najlepiej w jej domu. Pomijam sytuacje, kiedy nowy dom ma rekomendację np. od innych organizacji, co sie zdarza.
Nie wydamy świnki do domu ze złym psem, rozwydrzonymi dzieciakami, które mogą ja uszkodzić, czy takiego, który rbedzie pewnie oszczędzać na karmie i weterynarzu. Ani do hodowcy gadów
Możemy w procedurach adopcyjnych podkreślić, że nasi wolontariusze zobowiązani są do zachowania tajemnicy w stosunku do osób trzecich na temat tego, co w domu widzieli i że dane osobowe ludzi kontaktujących się z nami są chronione. Nie wiem, co jeszcze.
@joaś - wyobraź sobie, że musisz oddać swoich chłopców. Bo musisz i już. Oddałabyś ich bez dokładnego sprawdzenia - komu? Bez poznania tej osoby? Bo ja - nie.