Ksawery ok. 19 wczoraj przestał jeść, oprócz tego zachowywał się normalnie. Zabieg został przesunięty na następny dzień. Ok. 20:05 miałam przed sobą świnkę, która popiskiwała z bólu. Niestety, lecznica była zamknięta od 20. Od tej pory stan pogarszał się stopniowo. Ok. 21:30 Ksawery leżał na boku z osłabionymi reakcjami. Byłam pewna że przed 23 odejdzie za TM. Ale nie! Ksawery to twardziel. Złudne polepszenie nastąpiło ok. 12 w nocy, Ksawery często zmieniał pozycję i w miarę chętnie pił ze strzykawki.
O 4 w nocy, gdy do niego zajrzałam, okazało się że przespacerował z jednego rogu klatki na drugi. Później jak się okazało Ksawery nie chodził - on się czołgał.
Nakarmiłam go, poczochrałam i poszłam spać. Ok. 8:30 obudziłam się, Ksawery żył. Szybko się ogarnęłam, wyszłam z Tobym i pobiegłam do weterynarza z Ksawerym. Czułam jak się obraca w transporterze. Byłam tam idealnie o 9, czyli w momencie otwarcia kliniki.
Z transportera wyciągnęłam zimną świnkę (32 stopnie), ze słabymi odruchami serca i praktycznie martwym mózgiem.
Po zaledwie kilku minutach od przybycia do lecznicy, serce Ksawerego stanęło.
Sekcja wykazała rozległy nowotwór (cyt. pani wet.: spektakularny nowotwór), który zajął praktycznie cały pęcherz (pęcherz składał się jakby z włókien nowotworu, pani wet. zdziwiła się że Ksawery w ogóle potrafił sikać, być może między włóknami było jakieś światło). Praktycznie całe jelita również były pokryte włóknami. Włókna łączyły się w guz, mocno ukrwiony, który pękł. Ksawery tracił krew i siły. Powodem śmierci było pęknięcie guza.
Pani wet. uznała, że gdyby go otwarła to dzwoniłaby do mnie że trzeba go uśpić. Musiałaby usunąć pęcherz i sporo jelita, żeby wyciąć cały nowotwór.
W taki sposób pożegnałam dzisiaj fragment mojego serca. Ksawery był wyjątkową świnką, jedyną, która pękła mi paznokieć na pół. Był silną, piękną świnką (chociaż mimo swojej urody nie znalazł się w kalendarzu SPŚM!). Pamiętam jak wskakiwał na domek i nie umiał z niego zejść. Jak wykładał się z kopytkami do tyłu. Jak bardzo uwielbiał norki.
Pokochał Kaylę i w niespełna miesiąc ją zostawił. Ale był szczęśliwy. Nie jestem w stanie więcej o nim napisać, łzy zalewają mi oczy.
Do zobaczenia, Ksawutku.
