Prunelka w klatce pół godziny po sprzątaniu

mina niewiniątka a karma się sama rozsypała...
Pru waży ponad 400g

ale chyba już będzie taka drobniutka. No przebadana bezskutecznie na wszystkie strony a rośnie w tempie ślimaczym. Ostatnio coś jej się ząbki zażółciły, to wkracza wit C znowu. Oczko jak dla mnie wygląda lepiej, ciekawe jak wypadnie w badaniu fluoresceiną u Dr Oliwki, ale to za jakieś dwa tygodnie dopiero. Mam też wrażenie, że powolutku odzyskuje czucie, bo coraz bardziej powieki mruży przy podawaniu leku.
Dalej jest słodka i kochana, a teraz też uprawia dzikie harce po klatce ze skokami przez przeszkody

Mieszka ze Śnieżką w dwóch połączonych 70, czyli mają mniej więcej 70x80cm. Miłości między nimi nie ma, bo ze Śnieżki taka Gburia-Furia, ale radzą sobie jakoś. Przyłapałam je nawet RAZ jak spały przytulone tyłeczkami

W chwilach zagrożenia świnkowego życia, jak sprzątanie, tulą się do siebie, lecz nie trwa to długo. Natomiast jak wyjmuję Pru z klatki celem podania leków 2x dziennie, Śnieżka ją strasznie woła. Muszą mieć wszystkiego po dwa, bo Śnieżka, jak zobaczy, że Pru coś je, zaraz leci ją wygonić i zajmuje teren swym dorodnym jestestwem. Mała jest okropnym warzywnym niejadkiem, więc Śnieżka wkrótce będzie się toczyć, gdyż często załapuje się na podwójną porcję lub smakowite resztki. Podczas karmienia są niezłe jaja, bo najpierw daję coś, np ogórka (tylko obranego ze skórki!) Prunelce, następnie szybko Śnieżce, która rzuca się jak stado wygłodniałych wilków i często wręcz wyrywa mi żarcie z ręki. Ale, że Pru coś skubie, to natychmiast leci ją dziabnąć w tyłek porzucając łup na rzecz prunelkowego przydziału. Zazwyczaj po takiej akcji Pru już nie chce ogórasa, tym bardziej, że ten śnieżkowy nieobrany, więc opiera się łapkami o kratki i drze - Daj coś, daj coś, DAAAJ! Natychmiast więc przeszukuję lodówkę w poszukiwaniu czegoś, co Pru być może zechce łaskawie pochrupać. Zazwyczaj jest to marchew, bo ani jabłko, ani koperek, natka, pomidor, pietruszka, seler (no, naciowy czasem), kalarepka, cykoria, sałata rzymska - wszystko zazwyczaj jest niedobre. Jeśli wzgardzi, co nierzadko bywa - wówczas kapituluję i wrzucam kawałek banana, którego Śnieżka nie jada, jako jedynej chyba rzeczy, a Pru pochłania prawie zawsze w całości (w sensie kawałka takiego z 4cm). Oczywiście musi być twardy i bialutki, taki przejrzały, pociemniały i miękki się nie nadaje na królewskie podniebienie.
Jak już ogarnę te tematy mogę spokojnie nakarmić pozostałe 4 świnki

Jak więc widzicie domowa służba błękitnokrwistych świnek (w ich własnym mniemaniu oczywiście) łatwego życia nie ma...