W moim stadku wzgledny spokój, wszyscy zdrowi, szczęśliwi.
Kośki wyleguja się pod włączoną lampką wtulone w siebie, wydawałoby się, że idealna przyjaźń i wielka zgoda. No niby tak ale co jakiś czas zdarza sie mała niegroźna kłótnia... tym razem u Klusi dziabnięte uszko.
Piesy żyją w wielkiej zgodzie, ganiają po ogrodzie razem, bawia sie, tarzają, Sonia biega na ogół z Misia uchem w zębach:)
Wczoraj było bardzo ciepło i słonecznie wiec pół dnia piesy wylegiwały się na słońcu leżąc obok siebie. a teraz zimno, ciemno i śnieg pada....
Misio to ogromna przylepa, on tak bardzo chce być głaskany i przytulany, pcha się, łasi

No i ciągle łapę daje a jaki dumny jest z siebie przy tym. No cóż to jego pierwsza umiejętność a skoro człowieki ciesza sie z tego i chwalą to trzeba im dawać cały czas

No i opanowaliśmy problem ze szczekaniem. Sońka która jest bardzo uciążliwe ze swoim ciągłym ujadaniem, nauczyła tego Miśka.No i zaczęły sie problemy z sąsiadami.... Ale udało się, Misio oduczony, nawet jak są razem na dworze i Sońka ujada na cos jak wściekła to Misio siedzi cicho i tylko patrzy na nią i na nas tak jakby badał reakcje naszą.
Jaki ten psiak jest wdzieczny, widać jak on ogromnie stara sie nas zadowolić i pojąć o co nam chodzi.
Jest wspaniały.
Niestety zdjęć nie mam nowych ale aparat już naprawiony wiec może dzisiaj go odbiorę
