Płukałam dziurę po zębie i w pewnym momencie zaczęłam się cieszyć, że coraz mniej tam mogę wsadzić tej "niby igły", bo sądziłam, że dziura zarasta. Aż tu pewnego dnia zaglądam, a tam niemal nowiutki ząbek jest. I cieszyć się, czy płakać nad nim?

Poczekałam trochę, żeby lepiej go widać było bo miałam nadzieję, że może będzie prosto rósł, ale on uparcie skrzywiony do gardła rośnie. Pojechałam do wetki (niech decyduje) i tak, na razie go nie ruszamy, bo kolorystycznie znacznie lepszy i trzyma się dobrze (poprzedni się ruszał), Felek ładnie sam wcina. Wydzielina w nosie czasami się pojawia, ale bardzo malutko, oczy czyste. Pani Marzena stwierdziła, że na razie nie ruszamy go bo możemy więcej krzywdy jak pożytku zrobić. Powiedziała, że nie jest też to przeciwskazaniem do adopcji, ale nowy DS musi kontrolować/korygować jeśli potrzeba zarówno siekacze jak i trzonowce. DS musi też być świadom, że w przyszłości może się okazać, że jednak trzeba jeszcze raz ząb usunąć (tym razem definitywnie). Dlatego też zdecydowałam, że najlepiej będzie jak Felek zostanie w Warszawie gdzie są dobrzy lekarze znający się na świnkach, a może przyszły DS zdecyduje się kontynuować leczenie/kontrolę w Jataganie gdzie już go znają.