Serce mówi - przeczekać. Rozum mówi - uważać.
Gonitwa jest nieszkodliwa, pojedyncze ugryzienie - ostrzeżenie, sygnałem do rozdzielenia jest gonitwa z gryzieniem, starcia w powietrzu.
"Trudny wiek" prosiaków trwa niestety do 8-9 miesięcy, czasami dłużej. Rozdzielenie jest zawsze ryzykowne, bo nie wiadomo, czy się dadzą znowu połączyć.
Kaktus i Welur [*]
Moderator: silje
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23180
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
-
- Posty: 37
- Rejestracja: 21 sty 2015, 16:59
- Miejscowość: Katowice
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Czy to znaczy, że któryś musi się wyraźnie podporządkować? Nie wiem, który rządzi, czy w ogóle któryś rządzi. Kaktus wcale nie jest agresywny, nigdy Welura nie zaczepiał, unika jego zaczepek jak może, ale zagoniony w kąt odwraca się i broni. Czasem stoją naprzeciw siebie zadzierając nosy do góry i po chwili rozchodzą się w przeciwne strony.
Ale od pełnej michy to na pewno żaden się nie odsunie, choćby przy jedzeniu mieli się nosami stukać to im to nie przeszkadza. Żaden nie jest pierwszy, żaden nie zabiera drugiemu jedzenia, do świeżych dostaw startują razem i jedzą równo. A na wybiegu spacerują albo osobno, albo jeden za drugim - na prowadzeniu różnie bywa, zazwyczaj pierwszy Kaktus, ale też nie zawsze.
No to cóż zrobić, przeczekujemy dorastanie...
Ale od pełnej michy to na pewno żaden się nie odsunie, choćby przy jedzeniu mieli się nosami stukać to im to nie przeszkadza. Żaden nie jest pierwszy, żaden nie zabiera drugiemu jedzenia, do świeżych dostaw startują razem i jedzą równo. A na wybiegu spacerują albo osobno, albo jeden za drugim - na prowadzeniu różnie bywa, zazwyczaj pierwszy Kaktus, ale też nie zawsze.
No to cóż zrobić, przeczekujemy dorastanie...
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23180
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Moim zdaniem szefem byl Kaktus, a Welur aspirował, aspirujący robi halas, bo chce pokazać, że jest lepszy. Alfa nie musi nic pokazywać. To bywa bardzo różnie - niedawno miałam na wybiegach trójkę, dwa 8-9 miesięcy i jeden staruszek, w której jeden z mlodych stale turkotał i trząchał kuprem, ale nikt nikogo nie dominował ("kopulował" znaczy). tenże aspirujący poszedł do próbnego DS i tam postanowił objąć przywództwo, dominując rezydenta bezustannie - choć bez użycia zębów.
U Twoich siły sa mniej więcej równe, więc powinno się to jakoś pomału ułożyć. Za co trzymam kciuki
U Twoich siły sa mniej więcej równe, więc powinno się to jakoś pomału ułożyć. Za co trzymam kciuki

-
- Posty: 37
- Rejestracja: 21 sty 2015, 16:59
- Miejscowość: Katowice
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Dziękuję, jestem spokojniejsza, będę ich dalej uważnie obserwować.
Swoją drogą, do obserwacji są fascynującym obiektem. na przykład - dlaczego z trzech stron dywanu bez problemu schodzą na podłogę, a czwarta krawędź jest jak zaczarowana linia - odważą się ją przekroczyć tylko dla przyjęcia łapówki, np. kiedy siedzę tam ja z selerem w ręce.
I wtedy też najpierw próbują naciągnąć sobie żyrafie szyje, czyli dosięgnąć smakowitości zębami ale żeby łapy przypadkiem nie zeszły z dywanu
Nie, żeby się mnie bali. Normalnie to traktują mnie jak zwykły element wyposażenia wnętrza (o ile tylko nie próbuję ich łapać, a nie mam takiej potrzeby na wybiegu, bo do klatki wracają sami bez protestów).
A, właśnie, łapy. Nie mam odwagi obcinać Kaktusowi pazurków w przednich łapkach. Są tak czarne, że nawet pod światło nie widzę gdzie kończy się żywa tkanka. Chyba zostawię to weterynarzowi, ja tylko mogę same końcówki ściąć, żeby nie zahaczały. Więc na 8 łapek pazurki są poobcinane w 6...
Swoją drogą, do obserwacji są fascynującym obiektem. na przykład - dlaczego z trzech stron dywanu bez problemu schodzą na podłogę, a czwarta krawędź jest jak zaczarowana linia - odważą się ją przekroczyć tylko dla przyjęcia łapówki, np. kiedy siedzę tam ja z selerem w ręce.


A, właśnie, łapy. Nie mam odwagi obcinać Kaktusowi pazurków w przednich łapkach. Są tak czarne, że nawet pod światło nie widzę gdzie kończy się żywa tkanka. Chyba zostawię to weterynarzowi, ja tylko mogę same końcówki ściąć, żeby nie zahaczały. Więc na 8 łapek pazurki są poobcinane w 6...
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23180
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Może za tym krańcem dalej jest COŚ? Jakiś przedmiot, albo przestrzeń, z ktorej może wylecieć drapiezny ptak? Bo w sumie to jedyne, czego się boją atawistycznie.
Obcinaj końcówki, i spokojnie, nawet jeśli czasami ciachniesz za daleko i pojawi się kropelka krwi, to nic się nie stanie. Utleniona i hulamy. Najlepiej na taką okoliczność mieć laseczkę ałunu z drogerii - zatrzymuje krwawienie natychmiast. Drobne skaleczenia u świnek goją się błyskawicznie.
Obcinaj końcówki, i spokojnie, nawet jeśli czasami ciachniesz za daleko i pojawi się kropelka krwi, to nic się nie stanie. Utleniona i hulamy. Najlepiej na taką okoliczność mieć laseczkę ałunu z drogerii - zatrzymuje krwawienie natychmiast. Drobne skaleczenia u świnek goją się błyskawicznie.
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23180
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Co tam u Maluchów?
-
- Posty: 37
- Rejestracja: 21 sty 2015, 16:59
- Miejscowość: Katowice
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
A, dziękujemy, rosną sobie zdrowo i brykają, odkryli właśnie radość rycia w żwirku pod matą i podwijania maty ze wszystkich stron. 
To już nie takie całkiem maluchy, Kaktus właśnie przekroczył 800g, a Welur w swoim własnym tempie, ale też równo, osiągnął 712.
Żyją w zgodzie - przyjaźń to może nie jest, ale bezproblemowa wspólna miska, czasami zdarza się wspólne hamakowanie, a kiedy Welur zgubił się na wybiegu i nie umiał bidok znaleźć wejścia do klatki, chodził dookoła i popłakiwał, to kumpel wyszedł po niego i do domu zaprowadził.
Kaktus to prosty chłop, który wie czego chce i tego się domaga, charakter ma taki raczej koci - podstawić pyszczek do podrapania pod brodą, dać się pogłaskać w klatce - kiedy ma na to ochotę, to można, ale na rękach to wyrywny jest i potrafi być wkurzony, kiedy już wszystkie smakołyki się zjadły, nowych nie widać, a pójść w swoją stronę nie dają. Oczy zmrużone, łapki pazurkami przebierają, dobrze, że nie gryzie.
Na jedzenie rzuca się zawsze łapczywie, pożera ile się zmieści i trawi leżąc wyciągnięty.
Welur to arystokrata, panicz, delikatniś. Wyjmowany z klatki popłakuje, ale na rękach potrafi się wyciągnąć i łepek we mnie wtulić. Prędzej z niego będzie pieszczoch niż z narwańca Kaktusa.
Jada się powoli i długo, przecież nikt nie pogania, nie zabraknie.
Zdarzyło mi się zmienić im siano - kupiłam rumiankowe, które ich zdaniem było niejadalne, nawet na wyściółkę do spania pod zadek niespecjalnie się nadawało. Siedziały prosiaki przy pełnym paśniku i wołały, że głodne. Z tego głodu to nawet skórki od jabłka z klatki zniknęły, i przestali wybrzydzać na karmę w misce.
Wróciło stare siano to jabłka znowu są be. Za to seler naciowy, natka pietruszki, ogórek, koperek czy gruszka zawsze są mniam!
Pozdrawiamy kwicząco. Pora wrzucić do klatki trochę marchewki na noc, i oni o tym wiedzą

To już nie takie całkiem maluchy, Kaktus właśnie przekroczył 800g, a Welur w swoim własnym tempie, ale też równo, osiągnął 712.
Żyją w zgodzie - przyjaźń to może nie jest, ale bezproblemowa wspólna miska, czasami zdarza się wspólne hamakowanie, a kiedy Welur zgubił się na wybiegu i nie umiał bidok znaleźć wejścia do klatki, chodził dookoła i popłakiwał, to kumpel wyszedł po niego i do domu zaprowadził.
Kaktus to prosty chłop, który wie czego chce i tego się domaga, charakter ma taki raczej koci - podstawić pyszczek do podrapania pod brodą, dać się pogłaskać w klatce - kiedy ma na to ochotę, to można, ale na rękach to wyrywny jest i potrafi być wkurzony, kiedy już wszystkie smakołyki się zjadły, nowych nie widać, a pójść w swoją stronę nie dają. Oczy zmrużone, łapki pazurkami przebierają, dobrze, że nie gryzie.
Na jedzenie rzuca się zawsze łapczywie, pożera ile się zmieści i trawi leżąc wyciągnięty.
Welur to arystokrata, panicz, delikatniś. Wyjmowany z klatki popłakuje, ale na rękach potrafi się wyciągnąć i łepek we mnie wtulić. Prędzej z niego będzie pieszczoch niż z narwańca Kaktusa.
Jada się powoli i długo, przecież nikt nie pogania, nie zabraknie.
Zdarzyło mi się zmienić im siano - kupiłam rumiankowe, które ich zdaniem było niejadalne, nawet na wyściółkę do spania pod zadek niespecjalnie się nadawało. Siedziały prosiaki przy pełnym paśniku i wołały, że głodne. Z tego głodu to nawet skórki od jabłka z klatki zniknęły, i przestali wybrzydzać na karmę w misce.
Wróciło stare siano to jabłka znowu są be. Za to seler naciowy, natka pietruszki, ogórek, koperek czy gruszka zawsze są mniam!
Pozdrawiamy kwicząco. Pora wrzucić do klatki trochę marchewki na noc, i oni o tym wiedzą

- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23180
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Wyglaszcz ich ode mnie. Zawsze bardziej sie przywiazuje do tych tymczasow, ktore sprawiaja problemy. Zwlaszcza paniczyk Welur, chorowitek, ma ode mnie buziaki... a Kaktus marchewke 

-
- Posty: 37
- Rejestracja: 21 sty 2015, 16:59
- Miejscowość: Katowice
- Kontakt:
Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
Świniaki mnie zaskakują swoimi upodobaniami smakowymi... Próbujemy po odrobinie nowości, właśnie ja się opycham truskawkami a oni nie, chociaż swoją truskawkę turlali po klatce i obwąchali, i oblizali, ale żeby to-to zjeść? Nie. Przekrojona wcale nie jest bardziej interesująca.
Borówki - poleżały w misce i wyrzuciłam. Rzodkiewka? Kaktus owszem, Welur nie uznał jej za jedzenie. Banan odwrotnie, Welurowi się przytrafiło trochę plasterka zjeść, dla Kaktusa to nie było warte żeby podejść do miski.
Winogrona im dałam - kilka tych małych, bezpestkowych, i patrzyłam co zrobią. Welur nie bardzo wiedział jak się do tej uciekającej kulki zabrać, Kaktus po prostu wbija zęby i po problemie. Więc Welurek, niegłupie stworzenie, też znalazł sposób. Wystarczy nadgryzioną kulkę zabrać Kaktusowi z pyska i zjeść spokojnie, a Kaktus i tak sobie pójdzie do miski po następną. Którą też mu kumpel z zębów zabierze
I tak wspólnie zjedli tylko 4 kulki i resztę porzucili.
Za to liście rzodkiewki? Mniam! Dałam im dzisiaj pierwszy raz taki smakołyk, wyrywali sobie nawzajem i z mojej ręki, byle szybciej!
I teraz chcą więcej, ale im nie dam.
Dostali tylko troszkę, bo się boję nowości, i tych sztucznie hodowanych warzyw, zwłaszcza odkąd mi weterynarz powiedział że otrułam swoją pierwszą świnkę dając jej w zimie natkę pietruszki. Mam nadzieję że moczenie w zimnej wodzie przez pewien czas (sposób Porcelli) pomaga i wystarczająco wypłukuje paskudztwa z warzyw.
Ale już niedługo pojadę do teściów i przywiozę zwierzaczkom smakołyki z domowego ogródka, niepryskane (bo dla wnuków)
Borówki - poleżały w misce i wyrzuciłam. Rzodkiewka? Kaktus owszem, Welur nie uznał jej za jedzenie. Banan odwrotnie, Welurowi się przytrafiło trochę plasterka zjeść, dla Kaktusa to nie było warte żeby podejść do miski.
Winogrona im dałam - kilka tych małych, bezpestkowych, i patrzyłam co zrobią. Welur nie bardzo wiedział jak się do tej uciekającej kulki zabrać, Kaktus po prostu wbija zęby i po problemie. Więc Welurek, niegłupie stworzenie, też znalazł sposób. Wystarczy nadgryzioną kulkę zabrać Kaktusowi z pyska i zjeść spokojnie, a Kaktus i tak sobie pójdzie do miski po następną. Którą też mu kumpel z zębów zabierze

Za to liście rzodkiewki? Mniam! Dałam im dzisiaj pierwszy raz taki smakołyk, wyrywali sobie nawzajem i z mojej ręki, byle szybciej!
I teraz chcą więcej, ale im nie dam.
Dostali tylko troszkę, bo się boję nowości, i tych sztucznie hodowanych warzyw, zwłaszcza odkąd mi weterynarz powiedział że otrułam swoją pierwszą świnkę dając jej w zimie natkę pietruszki. Mam nadzieję że moczenie w zimnej wodzie przez pewien czas (sposób Porcelli) pomaga i wystarczająco wypłukuje paskudztwa z warzyw.
Ale już niedługo pojadę do teściów i przywiozę zwierzaczkom smakołyki z domowego ogródka, niepryskane (bo dla wnuków)

Re: Kaktus i Welur - zamieszkali u Gosiali w Katowicach :)
byłem, widziałem, dorodni chłopcy
pozdrawiam
Robert

pozdrawiam

Robert