A ja właśnie jakoś nie wiedziałam, że dr Marcela na urlopie będzie. Miałam jechać z Leszkiem do kontroli po tygodniu, czyli w czwartek (myślałam że to ugadane między dr Kasią a dr Marcelą), ale byłam w pracy. Dlatego padło na piątek. No trudno.. dobrze, że nie pojechałam w ciemno, bo chyba bym się w zadek ugryzła.
U dr Debisa w Gdyni byłam kiedyś (właśnie awaryjnie)- i było całkiem ok. Potem pojechałam na korektę z Guciem i Juniorem- przyjmował wtedy aż na Cechowej (bo przyjmuje na przemian- tydzień na Cechowej, a tydzień na Stryjskiej). Przebiłam się przez całą Gdynię, aby do niego dotrzeć- po to tylko, aby usłyszeć... że w tym gabinecie nie ma narzędzi (

). Odesłał mnie z powrotem na Stryjską, do pewnej młodej p.dr. Wzięli mi tam świnki do gabinetu i bez mojej zgody i wiedzy przycięli min siekacze tak krótko, że świnki przez ponad 2 tyg nie były w stanie same chwytać pokarmu i w ogóle jeść. Powiedziałam sobie wtedy, że koniec eksperymentów.
No ale COŚ trzeba z Leszkiem zrobić. Nie wiem, czy jest sens wieźć go do kolejnego weterynarza, który widząc go po raz pierwszy nie będzie przecież w stanie ocenić, czy jest lepiej, czy gorzej, czy b/z. Nie wiem też, czy ja jestem w stanie to ocenić (oglądałam co prawda paszczę w Medicavecie, ale czy coś zapamiętałam?). Korci mnie, aby pojechać do dr Patoki, może jak by spojrzała świeżym okiem, to by coś wymyśliła? Jest podobno bardzo dociekliwa.
W ostateczności pojadę znowu do Medicavetu..