Renia, nie wiem, czy to Cię pocieszy, ale ja go widziałam w Warszawie, przed wyjazdem, i miałam bardzo złe przeczucia... Czasami nic się nie da zrobić, to nie jest Twoja wina, niczyja wina. Choroba była silniejsza...
"Człowiek jest odpowiedzialny za to, co oswoił" A. de St Exupery kontakt tylko porcella7@gmail.com
... To już teraz rozumiem... tak cholernie mi przykro,ale pod żadnym pozorem nie obwiniaj się priszę, zrobiłaś na pewno wszystko co w Twojej mocy by Jego dni u Ciebie byly najlepsze jakie sobie wymarzyl.
Mam nadzieję, że tak właśnie było- że był z nami szczęśliwy.
Może faktycznie nic nie można było już zrobić.. Czasem tak jest..
Porcello- kiedy ja go zobaczyłam w Warszawie- również miałam złe przeczucia, ale ich do siebie nie dopuszczałam. Nie chciałam jęczeć. Miałam wrażenie, że on mnie nawet nie poznał. Był taki kruchy, mało kontaktowy.. Wierzę jednak, że czuł, że wrócił do domu. Że wiedział, że jest u siebie.
Gdyby odszedł w Warszawie- i tak bym po niego pojechała i sprowadziła do domu, ale to nie byłoby to samo..
Ciężkie są te odejścia.. Ani nie można się do nich przygotować, ani przyzwyczaić.
Juniorku, eh, narobiłeś swojej pańci i nam - forumowiczom wiele smutków. Niestety choroby i funkcjonowanie świnek morskich w tym kraju i nie tylko, jest jeszcze wielką zagadką. Reniu, zrobiłaś dla niego wszystko. Cóż, życie jest ciężkie, ale trzeba żyć dalej.
Poznał. Na pewno. był po prostu chory i apatyczny. Ale jak z nim gadałam w MV to w pełni się ze mną zgadzał, że go kochasz i jesteś po jego stronie i po niego przyjedziesz. Miał piękną śmierć, każda świnia taką powinna mieć. Z przyjacielem w swoim kochającym domu.
teraz prawie wcale tu nie bywam i przegapiłam.
Dziękuję Marysiu. Prawdę mu powiedziałaś. I w ogóle masz rację..
Ech, te prośki.. Czemu tak jest, że odchodzą tak szybko?.. Choćby człowiek na rzęsach stawał, to czasem nic nie zdziała.
Ogólnie to łapię doła jak tylko sobie wspomnę, że dwa lata temu o tej porze miałam sześć świnek, a czterech z nich dziś już nie ma.. Cztery świnki w ciągu roku i trzech miesięcy- jawne przegięcie. Uważam, że limit chorowania wyczerpali na długo.
Ja też nie mogę przyjąć w żaden sposób odejścia naszych maleńkich puchatków... Ciągle myślę o Alfredziku i dałabym wiele, żeby cofnąć czas, bo może bym mogła coś zrobić...
Silje, na pewno muszą sobie zrobić teraz przerwę w chorowaniu. Pod groźbą nie dawania trawy w sezonie
Okropny ten bilans. Ale mam wrażenie, że ostatnie dwa lata były w ogóle jakieś okropne dla świnek. A już 2015 to szkoda gadać. Ja straciłam tylko dwie, ale podnieść się nie mogę.
Ale zrób sobie bilans ilu w tym czasie pomogłaś i ile by nie żyło, gdyby nie Ty. To jest dopiero wynik.