O świnkach (po)morskich, które odeszły... Finka[*] 17.10.2025
Moderator: pastuszek
- 
				
				Ameba
 - Posty: 432
 - Rejestracja: 08 lip 2013, 7:46
 - Miejscowość: okolice Gliwic
 - Kontakt:
 
- Beth
 - Posty: 1133
 - Rejestracja: 07 lip 2013, 18:47
 - Miejscowość: Rybnik
 - Lokalizacja: Rybnik
 - Kontakt:
 
- 
				
				joasior
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Bardzo mi przykro  
 
Dla Juniora na drogę
			
			
			
									
																
						Dla Juniora na drogę
- jadziulka
 - Posty: 400
 - Rejestracja: 09 lip 2013, 7:35
 - Miejscowość: Lubin
 - Lokalizacja: Dolny Śląsk
 - Kontakt:
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Reniu przykro mi:( Moja India też już tam jest.
			
			
			
									
																
						- sosnowa
 - Posty: 15300
 - Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
 - Miejscowość: Warszawa
 - Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
 - Kontakt:
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Reniu.
przepraszam za błędy, ale tak ryczę, że nie widzę monitora.
Jak byłam w MV widziałam Go i długo do Niego mówiłam Powiedziałam Mu, że go kochasz i jest Twój i cały czas o nim myślisz. I WIEM, że On o tym wiexział, bo się zaczął tak specyficznie poruszać i pomrukiwać, jak moja Grawisia kiedy się do niej mówi i ona wie o czym.
Przenigdy nie myśl, że go zawiodłaś.
nie mogę uwierzyć, że to się dzieję.
Juniorku
			
			
			
									
																
						przepraszam za błędy, ale tak ryczę, że nie widzę monitora.
Jak byłam w MV widziałam Go i długo do Niego mówiłam Powiedziałam Mu, że go kochasz i jest Twój i cały czas o nim myślisz. I WIEM, że On o tym wiexział, bo się zaczął tak specyficznie poruszać i pomrukiwać, jak moja Grawisia kiedy się do niej mówi i ona wie o czym.
Przenigdy nie myśl, że go zawiodłaś.
nie mogę uwierzyć, że to się dzieję.
Juniorku
- silje
 - Moderator globalny
 - Posty: 8104
 - Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
 - Miejscowość: Sztum/Czernin
 - Lokalizacja: woj. pomorskie
 - Kontakt:
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Strasznie mi go brakuje.. Nie mogę się oswoić z myślą, że już go nie ma..
Za bardzo przywiązuję się do tych moich świnek a potem pozbierać się nie mogę..
Junior był najbardziej proludzką z moich świnek. Tylko on wskakiwał sam na kolana, a potem mościł się w zgięciu łokcia. Cały film potrafiliśmy razem obejrzeć.
Kiedy chciał wyjść na wybieg- zawsze o swoich stałych porach- odstawiał istne sztuki, żeby się wydostać z klatki- skoki na hamak, na półkę. Kiedy w końcu brałam go na ręce- śmiesznie obgryzał nerwowo łapkę- zawsze prawą.
Kiedy biegał- tak śmiesznie zarzucał tylnymi łapkami i kręcił tyłeczkiem. Tylko on biegał właśnie w ten sposób.
Wiecznie w ruchu, aktywny, pełny życia, wesoły.
Junior- to imię do niego pasowało i to się nie zmieniało z upływem czasu.
Od dwóch lat jeździliśmy na korekty trzonowców do Gdańska- na pewno przeszedł ich ponad dziesięć.
Potem przyplątały się te przewlekłe i nawracające problemy z jelitami, z pierwotniakami i drożdzakami. Ostatnie badania wysyłkowe wychodziły czyste. Dopiero w Warszawie, przy dokładnych badaniach wyszło, że wcale czysto nie jest, a nawracające problemy osłabiły i uszkodziły Juniorowy przewód pokarmowy.. Jadł, ale nie przyswajał składników.
Terapia była bardzo intensywna i wydawało się, że skuteczna.
Chyba jednak czegoś zabrakło, a może było już za późno..
Czułam, że muszę jechać po niego do Warszawy- jak najszybciej. Raz, że tęskniłam strasznie, a dwa- miałam ciągłe przeczucie, że nie zdążę. I że on tam zostanie, jak kiedyś Fredzio. I że ja sobie tego nie wybaczę.
Pojechałam i mimo, że widziałam, że bardzo jest wątły i słaby- byłam szczęśliwa, że mam go znowu. Że mogę przytulić i wycałować jego chude ciałko. Pomiziać go jeszcze raz, a on na mnie poburczy.
Przywiozłam go do domu i te kilka dni jeszcze mieliśmy dla siebie. Kilka dni moich nadziei, że wyjdzie z tego. Kilka dni rozpaczliwych i nieudanych prób. .
Bo jednak się nie udało..
Tyle jedynie w tym dobrego, że zdążyłam go przywieźć do domu, pożegnać się..
Umarł w swojej klatce, u boku nowego kolegi, który go ogrzewał własnym ciałem.
Tak musiało widocznie być. I pewnie w tym wszystkim jest jakiś sens, mimo, że ja go jeszcze nie widzę, bo za bardzo boli..
			
			
			
									
													Za bardzo przywiązuję się do tych moich świnek a potem pozbierać się nie mogę..
Junior był najbardziej proludzką z moich świnek. Tylko on wskakiwał sam na kolana, a potem mościł się w zgięciu łokcia. Cały film potrafiliśmy razem obejrzeć.
Kiedy chciał wyjść na wybieg- zawsze o swoich stałych porach- odstawiał istne sztuki, żeby się wydostać z klatki- skoki na hamak, na półkę. Kiedy w końcu brałam go na ręce- śmiesznie obgryzał nerwowo łapkę- zawsze prawą.
Kiedy biegał- tak śmiesznie zarzucał tylnymi łapkami i kręcił tyłeczkiem. Tylko on biegał właśnie w ten sposób.
Wiecznie w ruchu, aktywny, pełny życia, wesoły.
Junior- to imię do niego pasowało i to się nie zmieniało z upływem czasu.
Od dwóch lat jeździliśmy na korekty trzonowców do Gdańska- na pewno przeszedł ich ponad dziesięć.
Potem przyplątały się te przewlekłe i nawracające problemy z jelitami, z pierwotniakami i drożdzakami. Ostatnie badania wysyłkowe wychodziły czyste. Dopiero w Warszawie, przy dokładnych badaniach wyszło, że wcale czysto nie jest, a nawracające problemy osłabiły i uszkodziły Juniorowy przewód pokarmowy.. Jadł, ale nie przyswajał składników.
Terapia była bardzo intensywna i wydawało się, że skuteczna.
Chyba jednak czegoś zabrakło, a może było już za późno..
Czułam, że muszę jechać po niego do Warszawy- jak najszybciej. Raz, że tęskniłam strasznie, a dwa- miałam ciągłe przeczucie, że nie zdążę. I że on tam zostanie, jak kiedyś Fredzio. I że ja sobie tego nie wybaczę.
Pojechałam i mimo, że widziałam, że bardzo jest wątły i słaby- byłam szczęśliwa, że mam go znowu. Że mogę przytulić i wycałować jego chude ciałko. Pomiziać go jeszcze raz, a on na mnie poburczy.
Przywiozłam go do domu i te kilka dni jeszcze mieliśmy dla siebie. Kilka dni moich nadziei, że wyjdzie z tego. Kilka dni rozpaczliwych i nieudanych prób. .
Bo jednak się nie udało..
Tyle jedynie w tym dobrego, że zdążyłam go przywieźć do domu, pożegnać się..
Umarł w swojej klatce, u boku nowego kolegi, który go ogrzewał własnym ciałem.
Tak musiało widocznie być. I pewnie w tym wszystkim jest jakiś sens, mimo, że ja go jeszcze nie widzę, bo za bardzo boli..
Moje kochane świnki (po)morskie:  Bronek, Dorjan, Lotka +21 w DT
			
						- bziki2
 - Posty: 569
 - Rejestracja: 14 lip 2013, 18:43
 - Miejscowość: kraków
 - Kontakt:
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Silje taki ból zawsze rozdziera serce i nic się nie poradzi, pamiętaj tylko o całej miłości i dobrym życiu które miał z Tobą. Juniorek  
  bryka już po łąkach za TM z kolegami.
			
			
			
									
																
						- Skiti
 - Posty: 1132
 - Rejestracja: 07 lip 2013, 21:14
 - Miejscowość: Grudziądz
 - Lokalizacja: Grudziądz (kuj-pom)
 - Kontakt:
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Niesamowicie mi przykro... Tak dzielnie walczyliście. Był wyjątkowy.
 
			
			
			
									
																
						- 
				
				Joanka
 - Moderator globalny
 - Posty: 3586
 - Rejestracja: 25 kwie 2014, 21:21
 - Miejscowość: okolice Torunia
 - Kontakt:
 
Re: O świnkach (po)morskich,które odeszły...Junior[*] 20.01.
Nie jestem w stanie nic napisać, wiem jak o niego walczyłaś....
 
			
			
			
									
													DS: Boguś[*]Biolchem, Dora,Tedi,Abi,Stefan,Filemon,Bonifacy,Tofik,Prosiaczek,Rabarbar[/color]
DT: Nikita i Augustyna, Balboa, Witalik
			
						DT: Nikita i Augustyna, Balboa, Witalik
