Szwy zdjęte, panna zdrowa, nie miała baba problemów, więc sprowadziła koleżankę dla Złotki. Koleżanka Zuzia (imię nadane u mnie), jak to często z koleżankami z odzysku bywa przyniosła mikro podarki, żeby tak z gołymi łapkami nie wchodzić do czyjegoś życia, więc iwermektyna i imaverol w użyciu. Włoski choć piękne i rajcowne poszły do kosza a dziewczę we fryzurze na rexa biega. Baardzo grzecznie zniosła podcięcie i chyba jej się to nawet podobało. Może ulgę przyniosły zabiegi pielęgnacyjne. Immunocoś i witaminy, oraz, co troszkę bardziej poważne, na stan zapalny przełyku, niesterydowy przeciwzapalny. Musimy też pomyśleć o bardziej kalorycznym jedzonku, bo przy wieku 7-8 miesięcy, panna niecałe pół kilo waży. Pan doktor powiedział, że powinna nadgonić na tym co dostają u mnie inne prośki, więc powoli przestawię ją na granulat z ziołami.
Jak widać nie nudzimy się wcale, żeby tylko gorączka trochę puściła, byłabym bardziej kontaktowa w kierunku zwierząt. Teraz to troszkę tak z autopilota, ale oby do wiosny.
Prywatna inicjatywa, historia typowa, brak warunków, czasu, mam alergię a w ogóle to się wyprowadzam, proszę nie dzwonić, sami zadzwonimy. Ma szansę zacząć życie od nowa, więc bez specjalnych komentarzy zgłosiłam się po swinkę i jeszcze nie żałuję, chyba że to faktycznie świnka z piekła rodem, choć pod powłoką dzikuski czai się słodycz maksymalna.