Wczoraj minął rok, jak przyjechał do nas Leonek.
Biedny, samotny (tylko 2 tygodnie w życiu, ale jednak) Baranek od razu zaczął kwikać na transporter stojący obok klatki. Z transportera odezwał się drugi kwik, głośniejszy, bo Leon jest obdarzony niezłym głosem. Na wspólnym zapoznawczym wybiegu odbyło się łączenie. W sumie trwało tyle, że nie trwało - pyk, mamy najlepszych kumpli na świecie.
Panowie dorośli, przeszli już chyba burzę hormonów. Smrodzą sobie dalej, ale pokojowo. Chociaż śmieszy mnie, że Baranek zwykle smrodzi na Leona, kiedy ten się akurat myje. Czy wykorzystuje moment słabości, czy czuje się zagrożony, bo Leon siłą rzeczy stroszy przy myciu futro? Gonitwy z cykaniem zębami odbywają się najwyżej raz na kilka dni. Normalnie to jest sielanka, nawet coraz bliżej siebie zdarza im się spać. Rządzi chyba Leonek, choć Baranek od czasu do czasu coś próbuje tu zmienić. Ale wygląda to trochę tak:
- Trrrrrrr... Leonku, jesteś pewien, że dalej chcesz tu rządzić?
- *lekko kołysze pupą* Tak, Baranku, jestem pewien.
- Trrrrrr... ok! Nie ma sprawy!
Strasznie są nieporządni, zwłaszcza od jakiegoś czasu. Wywalają miski, i to nie puste, ale jeszcze pełne, odchylają matę co chwila, Baran leje na wybiegu i roznosi tyłkiem jak mopem aromaty po całym pokoju, ale co mi tam - kocham ich takich, dwóch facetów razem mieszka, to musi być syf. Jestem jedyną kobietą w domu i pewnie długi czas jeszcze będę, więc co ja mogę... i tak, że mąż mój sprząta, to wyrabia limit za wszystkie pozostałe samce, nie tylko u nas, ale pewnie w całym bloku
Mam nadzieję, że zrobię dziś foty, chociaż wiele przez miesiąc się nie zmieniło
