Strasznie Was przepraszam, ale remont i praca zabiera mi całe dnie. Zejście z ciemnej zieleni, do białego, graniczyło z cudem, ale się udało. Kuchnia jeszcze do dokończenia, bo jedna ściana nam zaczęła pękać, więc czekam, aż mój ojciec przyjedzie w sobotę i temu zaradzi. Dzisiaj pół dnia zdrapywałam resztki farby z parkietu (nie polecam!). Nogi i ręce mi odpadają.
Tosty dostają tyyyyleeee jedzenia, codziennie rano, że aż się zastanawiam ile przytyły

Nie ma nas od piątku codziennie od 10-24, więc dajemy im dużo, żeby głodni nie byli
w sobotę będziemy chcieli już spać w nowym mieszkaniu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
M. jedzie do Łodzi jutro, bo ma parę spraw do załatwienia i wraca z moimi rodzicami w sobotę. Także na mnie spoczął ciężar pakowania
Cieszę się, że w końcu będziemy mieszkać sami, ale jestem padnięta i już mi się odechciewa tej przeprowadzki.
A, no i moim rodzicom zalało piwnicę

Pierwszy raz od kąt tam mieszkamy, czyli kurczę 8-9 lat. Straż pożarna musiała przyjeżdżać. Na szczęscie sytuacja opanowana, ale masa rzeczy zniszczona - w tym spora część ekogroszku, którego mój ojciec zdążył już zakupić na zimę.