No i to się nazywa pozytywny wpływ środowiska
Istnieje obawa, że po takim sanatorium u Natalinki z Goplanki zrobi się rozpieszczona, wydelikacona panieneczka, jak pewne znane mi urocze himalajki...
Faktycznie, odwołuję. Patrząc na te zdjęcia - zero rozpieszczania, zero sanatorium. Wlaściwie zimny wychów. Szczególnie ostatnie zdjęcie. Chłód bije po oczach!
Wszystko opacznie rozumiecie - każemy Goplanie pracować i całe dnie przy komputerze, a okłady ze świnek już w starożytności zalecano na odzyskanie młodej skóry, więc mi leży na dekolcie. To żadne wywczasy! Ciężka harówa!
Oczywiście! V&V zapobiegały reumatycznym bólom kolan, a także brały czynny udział w gimnastyce - miały za zadanie wchodzić w najodlegleksze kąty, żebym mogła się rozciągnąć. U mnie nie ma miejsca na leniuchy i darmozjady, każdy ma swoje obowiązki.
W piątek zajrzały do Goplany Dobroszka z córką Helenką, która przyszła sprawdzić, czy na pewno Goplana ma się dobrze. Było bardzo wzruszająco, Helenka ociągała się z wyjściem, a Goplana wyciągała się na jej kolanach, jadła cykorię i takie tam, miłe rzeczy. No ale nie ma szans, żeby dogadała się ze swoją dawną kumpelą Skierką. Świnki jak się raz pokłócą - nie ma szans. Więc po pierwsze, Goplana szuka samotnej koleżanki, u której mogłaby zamieszkać na stałe, a Skierka szuka przyjaciółki, która chciałaby zamieszkać u niej. Taki apel podwójny!