Problem w tym, że to straszna dziura jest i ciągle wycina się jej martwą tkankę. To wszystko przez to, że Tasia miała 3 plastyki pysia. Nie dało się go już lepiej poskładać i teraz ma część nie zrośniętą. Wymaz był robiony i nie wykazał niczego złego a teraz był robiony chyba ponowny ale musi być przerwa pomiędzy podawaniem antybiotyku a Tasia brała antybiotyk w lipcu, sierpniu i teraz znów bierze. Pomysłów było wiele ale nic się nie sprawdziło. Była wersja że to rak, że się samookalecza ale to nie to. Teraz chodziła 1,5 miesiąca w kołnierzu i to się odnowiło. To jest jakieś paskudztwo. Ręce opadają. Dr Kasia ma ją obserwować. Ja nic nie wykryłam. Z Miśką się kochają i nie ma utarczek. Ja jej nie bije ani nie gryzę a tym bardziej nie rozdrapuje jej tych ran. Nie łączyłam jej już. Mieszka tylko z Misią. Trzy razy dziennie sprzątam bobki i rozgnieżdżone warzywa, co tydzień zmieniam wszystko w kojcu. Zmieniam jej kocyk pod tyłkiem, żeby nie siedziała na mokrym i brudnym. Dostaje najlepsze jedzenie i to zróżnicowane. No nie mam pomysłu co lepiej zrobić. Nie wiem co to za paskudztwo.
U innego weta byłam z Tasią kilka razy szukając pomocy by jej tę rankę czyścili bo ja nie mogłam ale nikt nie miał pomysłu. Mój najbliższy weterynarz chociaż robi operacje psom i kotom bał się tej rany ruszać. Jak Tasia jest zdrowa to nie ma z czym jechać a jak chora to dla mnie ważniejsze jest, żeby jej to dobry chirurg wyczyścił. Teraz jeździłyśmy praktycznie co tydzień na kontrolę i nic to nie dało. Rana się zamykała bardzo powoli a potem nastąpiło ponowne poszerzenie rany bez konkretnego powodu. Ja już wiedziałam, ze potrzebny jest antybiotyk.

Wiedziałam, że musi zostać w klinice. Ja nie potrafię malutkiej pomóc i to mnie dobija.