Wczoraj byłam u weta z Bezą...no i wróciłam z niczym, bo Pani dr po prostu nie wie co to jest. Ja przekopałam pół internetu i też nie znalazłam odpowiedzi, więc opiszę problem tu. Podczas kąpieli Bezy zauważyłam, że coś jej wystaje z pupy, myślałam, że to bobek, więc złapałam, a tu się okazało, że to jakieś długie coś. To coś z powrotem się "wciągnęło". Pani dr powoli to wyciągnęła, obejrzała. Ma budowę tkankową (więc było podejrzenie, że to może wypadająca macica, ale to nie ten otwór, zdecydowanie to wychodzi z jelit), ale nie jest unerwione i nie ma w tym czymś naczyń krwionośnych. Na pasożyta nie wygląda, ale gdyby nim było to chyba weterynarz by rozpoznał

Dodam, że Beza je normalnie, robi boby (w niezmienionej ilości i jakości), sika, ma normalny nastrój. Nie wiem, czy zrobić jej usg, rtg czy badanie bobów?
To coś jest jakby przytwierdzone gdzieś wewnątrz, nie da się tego wyciągnąć całkiem na zewnątrz, dlatego mnie to martwi. Nie zwisa to, bo jak się wyciągnie to po pewnym, dość krótkim czasie z powrotem się to chowa. Nie wygląda to na nic sztucznego, przynajmniej dla mnie. Mam nadzieję, że to coś na wpół strawionego...może rzeczywiście jakiś dłuższy kawałek siana. Gałązek żadnych nie je, do toreb foliowych nie ma dostępu. No naprawdę ciekawostka. Na razie daję jej zaparzone siemię lniane...może jak będzie większy poślizg to wydali to coś.
Może ktoś ma jakiś pomysł lub miał podobny przypadek?