

Już od pewnego czasu śledzę forum, więc postanowiłam założyć wątek moim prosiaczkom. Cóż tu wiele mówić - one są całym moim światem. Ale dość tego blablania, czas przedstawić moich przystojniaków.
Najstarszy to Nino, czyli 6 letni prosiaczek. Nino ma bardzo ściśle określone priorytety w życiu, to jest: najeść się, osikać dywan, pospać w łóżku i wyprosić jeszcze więcej jedzenia. Niestety po tym jak za TM odszedł jego kolega (Tyciek) Nino nie chce zaakceptować żadnej innej świnki, na wszystkie reaguje agresywnie...



malusieńki Ninuś

Kolejni domownicy to Ptyś i Miko, czyli chłopaczki w podobnym wieku, ale o zupełnie innych charakterach.
Ptyś to ciepła klucha w świńskim przebraniu. Całymi dniami mógłby się tulić i nastawiać do miziania. Ptysiu ukochał sobie stary, zimowy koc w śnieżynki. Wystarczy, że lekko poruszę kocykiem, a Ptyś to usłyszy i przyleci, nieważne czy właśnie je, czy śpi i tak przyjdzie. Ptyś jest tego typu świnką, co zawsze poprawi humor i podniesie na duchu. Wystarczy spojrzeć na jego wesołe pląsy i szalony pop-corning oraz radość z małych rzeczy.






Miko to chłopak z charakterem. Nie przepada za tuleniem, ale za to potrafi całymi godzinami zwiedzać pokój w poszukiwaniu nowych psot. Ulubionym miejscem Mika jest hamak, na którego nigdy nie wpuszcza kolegów. Świniak ten potrafi także zawalczyć o swoje śpiewając sopranem do upadłego...
Acha, nie należy zapomnieć, że jest z niego niezły przystojniak z fajowym fryzem.




Oczywiście nie mogę również zapomnieć o moich świnkowych aniołkach z Tęczowym Mostem

Moją pierwszą świnką był Tyciek. Tyciek był trójkolorowym prosiakiem o wyjątkowo milusińskim usposobieniu, uwielbiał się tulić, a przede wszystkim leżeć ze mną w łóżku pod pierzyną. Tyciek odszedł w wieku 4 lat z powodu nowotworu złośliwego, który rozsiał po jelitach i na płucach. Zasnął w noc przed zabiegiem eutanazji, więc przynajmniej w jego ulubionym miejscu, czyli przytulony do mnie w łóżku.




Fago, znany członkom SPŚM, jako Figo, został przeze mnie adoptowany z Warszawy. Faguś był miał wyjątkowe upodobanie do miziania w dziwnych pozach, np leżąc na plecach. Faguś uwielbiał głaskanie po brzuchu, przy którym zasypiał natychmiastowo. Fago był niestety bardzo krótko z naszą rodzinką, bo tylko rok. Po tym czasie zachorował na raka trzawicy. Przez dwa miesiące był dokarmiany co dwie godziny, jednak nadal marniał w oczach. W końcu postanowiliśmy poddać go eutanazji, ponieważ nie chcieliśmy być egoistyczni. Eutanazja... nie życzę nikomu, aby patrzył na śmierć swojego zwierzaka, czułam jakby razem z nim umierała część mnie, była to zdecydowanie najgorsza chwila w moim życiu.




Buziaczki
