Dziś po wizycie kontrolnej u dr Kasi trochę się podłamałam. Tasia miała niewielki strup a teraz ma ogromną ranę taką jak poprzednio. Płakać mi się chce, a przecież zrobiłam wszystko co mogłam. Byłam pierwszego dnia, gdy to się pojawiło w Medicavecie. Dr Kasia powiedziała, że musiała jej dokładnie poczyścić bo pod strupem miała już martwe tkanki, które usunęła. Tasia, która na mój widok zwykle ucieka, gdy wróciła z chirurgii grzała do mnie przez cały stół. Malutka jest tak biedna aż żal serce ściska. Mamy wizyty w niedzielę, wtorek i czwartek. Jak długo to wytrzymamy nie wiem. Dosłownie wyć się chce. Wyniki wymazu wykazały naturalną florę bakteryjną. Być może jest to uczulenie. Dr Kasia też już nie wie co robić. Moja Tasia to dziwny przypadek niestety.
Tak mi biedulki strasznie żal. Jola na jej widok z rozkwaszoną buziunią się popłakała. Ja muszę być twarda ale też mi nie idzie. Na poprawę humoru pomógł długi spacer z Polą. Zaraz poprzytulam moje maleństwa i będzie dobrze.
Przestrzegam, żeby nie przychodzić do Medicavetu za wcześnie. Ja dziś byłam umówiona na 10 ale przyjechałam na 9:35. Czasem nie mogę dojechać na czas więc wolę być wcześniej. Niestety walił śnieg i było zimno a tam nie ma gdzie się schronić. Schowałam Taśkę za pazuchę bo się martwiłam, żeby się nie przeziębiła w plastikowym transporterku. Na szczęście dr Kasia była przed 10.