@Eris, rozumiem w pełni Twoją refleksję, ale nie zgodzę się z Tobą do końca. Idąc Twoim tokiem myślenia, to jedyne świnki, które powinniśmy mieć w domach to świnki gładkowłose. A i tu nie wiem czy się nie mylę, bo nie sprawdzałam, która świnka w sensie odmiany jest świnką rdzenną dla tego gatunku. Wszystkie pozostałe odmiany powstały na przestrzeni lat w wyniku mutacji genetycznych i ich sukcesywnego utrwalania przez hodowców, a nie tylko świnka Skinny, tak samo wszelakie peruwianki, sheltie, rexy itp. A Skinny wyhodowane zostały tak btw do celów laboratoryjnych bodajże w Kanadzie celem testowania na nich leków oraz preparatów kosmetycznych. Nie mają futra, ale zdaniem wetów ich skóra jest grubsza niż u futrzaków, więc natura jakoś to u nich sobie rekompensuje. Świnki Skinny owszem są drogie, bo jest to stosunkowo niedawno uzyskana odmiana, z tego co pamiętam wyhodowana w 1978 roku (więc jak na lata hodowli tego zwierzaka to nie tak wcale długo), dlatego też są póki co mało popularne, zwłaszcza w Polsce i stąd ich cena. Niestety żyjemy w takim świecie, że - czy nam się to podoba czy też nie - rządzą nim prawa rynku i zasobność portfeli. Co do świnek Skinny, to wrażenia wbrew pozorom budzą bardzo skrajne: jednym się podobają i w nich się zakochują, innym wcale. Sama słyszałam na własne uszy kilka reakcji typu: jak ja coś takiego mogę w ogóle w domu trzymać i spać przy tym spokojnie!, albo, jakiś inteligentny komentarz w stylu "takiego szczura to tylko łopatą..." Te świneczki, tak samo jak i zwykłe "kundelki" padają ofiarą debili i spokojnego i dobrego życia nie zagwarantuje im nawet wysoka cena (zerknij choćby na historię Paputka w wątku Elurina), tak samo trafiły już dawno w ręce pseudo, trzymane są po szopach, zardzewiałych boksach, w chłodzie i głodzie, choć są do tego przez naturę jeszcze gorzej przystosowane.
Ja na przykład mam w domu świnkę kudłatą, a interesuję się teraz wyłącznie świnkami Skinny nie dla trendu, a dlatego, że mam dziecko alergika, uczulone straszliwie na kurz i roztocza i np. u nas świnka Skinny jest jedynym bezpiecznym rozwiązaniem. Mieliśmy młodziutką Skinny, ale straciliśmy ją w wyniku nierozpoznanej wady serduszka. Ona młodego nie uczulała, ale kudłacza Lilka nie może wziąć na ręce, bo spotkanie kończy się z marszu Loratydyną. Co prawda trochę się jego organizm już przyzwyczaił, ale nie mogę mu zafundować kolekcji kudłaczy, bo być może musiałabym potem oddawać je do adopcji wszystkie, a tego myśląca osoba chce uniknąć. Valkiria najwyraźniej reaguje na białko będące składnikiem skóry świnki, albo jej odchody. Stąd problem
