Właśnie wróciłyśmy do domu! Mysia wymęczona i obolała, ale cała i zdrowa! Niestety zapomnieli o kaszaku :/ Ale to tam trudno, cysty były najważniejsze- było ich po kilka na jednym jajniku! Największe miały nawet po 6cm średnicy... Szwy na szczęście rozpuszczalne, ale weterynarz mówiła być może będę musiała kupić jej sweterek żeby ich zbyt szybko nie zdjęła
Tak "btw", wie ktoś czy jej kształt ciałka się zmieni? Nadal jest taką "gruszką" :/ Ale teraz oby do przodu!
Dałam 2,5ml ratunkowej, włożyłam do klatki i też coś tam próbowała skubnąć, ale jedynie przytuliła się do sianka i położyła. Oby było wszystko okej, otumaniona jest.
