Veni, vidi, vici czyli po prosięcemu: byłam, widziałam, miziałam

Chłopcy cudni obaj, Hobsonik jest strasznie proludzki, bardzo garnie się do człowieka, Pati aż gonił po kocu, gdy wychodziła do kuchni, drąc się przy tym niemiłosiernie

Gideon też cudowny, głośny i kontaktowy, ale na rączkach nie wytrzyma zbyt długo, chce biegać, biegać i jeszcze raz biegać. Obaj przeprzystojni, śliczniejsi niż na fotach. Może uda mi się zorganizować domek dla Hobsona, bo mam wstępną chętną na niego na miejscu w Warszawie (więc super, biorąc pod uwagę kwestię ewentualnego łączenia), pytanie czy przejdzie pozytywnie wpa i czy się chłopcy potem razem dogadają. Mnie na widok obu serce dosłownie drży. Hobson tak się do mnie przyklejał, że cały czas moje myśli uciekają tam do niego... Gdyby nie konieczność kastracji ze względu na moje baby, to chyba bym bez niego nie wyszła od Pati, prosiak 100% charakterologicznie w moim typie...

Ciociu Patrycjo, było super, dziękujemy <3