Mamy za sobą ciężki weekend. Od piątku Cwaniak miał na zmianę, to zatrzymanie bobków, wielki twardy brzuszek, to boby szły w wielkiej ilości. 3 noce nie przespane bo wstawałam do niego po 4, 5 razy żeby wiedzieć co się dzieje. Dobiło mnie to, że znowu jest gorzej i wczoraj pojechaliśmy do Bielska. Dr Iza zszokowana stanem jelit i tego jak ogromnie szybko pracują. Powiedziała, że nie jest w stanie mu pomóc na odległość i musi zostać na szpitaliku, żeby mogła obserwować jak ten brzuszek się zachowuje. Nie byłam na to kompletnie przygotowana, cały wieczór ryczałam, że musiał tam zostać. Jak go oddzielam od dziewczyn to ciężko to znosi a co dopiero inne miejsce, inne zwierzęta i ludzie i on sam jak palec. Nie wzięłam mu nawet żadnej norki żeby miał swojego i miał się gdzieś schować, a że do Bielska mam prawie 100 km to nie będę z tym jechać. Zresztą jakbym go zobaczyła to już w ogóle byłoby mi ciężko. Ma tam zostać minimum do piątku
Dziewczyny w domu zdezorientowane i smutne. Myślałam, że jak są we dwie to nie odczują braku Cwaniaka ale widać, że są przybite. Mało wychodzą a jeśli już to widać, że go szukają
