Od razu po stracie Gilberta, ku przestrodze udałyśmy się z dziewczynkami do Dino-Vetu. Na szczęście, mimo ich wieku, osłuchowo wszystko w jak najlepszym porządku, jedynym problemem okazali się pasażerowie na gapę w postaci wszołów, których już się pozbyłyśmy.
Żeby choć w małym stopniu zrekompensować dziewczynkom (albo sobie samej) stratę przyjaciela, kupiłam im mały zapas ziółek (bardzo przepraszam za jakość zdjęcia

):
Przy okazji pochwalę się, że być może w bliskiej przyszłości kobietki powitają nowego amanta
