Spotkałam dziś w MV Panią od Korniczka! A właściwie, to Pani mnie spotkała...

Nie dość, że okularów nie miałam, to nie widziałam świata poza cudnym zwierzem a`la rudoblond jamnik szorstkowłosy.

Pani zagadnęła, gdy w oczach jeszcze tkwiło murem złotowłose psisko. Otóż, Korniczek ma się dobrze, imię przybrał nowe i nawet z kolegą Żelkiem zaczyna świńskie pogaduchy, bo jeszcze niedawno cicho chłopcy siedzieli. Czyli - dobrze jest!
Pędraczkowe zęby z kuracji niewiele sobie robią i odrastają baaaaardzo wolno. Nie przeszkadza to wcale szczerbatemu donżuanowi uganiać się za babami. Z tym jednym zębem wygląda, jak nieco stetryczały erotoman na głodzie... Jak dziadek-wampir z "Kołysanki"...
Dobre chwile są jak wisienki na torcie...