Ja muszę potwierdzić, że co świnka to obyczaj i jest bardzo bardzo różnie.
U mnie pierwsza para świnek to była Karelka i Filuta - siostry, z jednego miotu. Były do siebie przyzwyczajone, od urodzenia były razem, ale i tak Filuta przestawiala Karmelkę czasem. Karmelka była panikara trochę i od razu się darła, nawet gdy Filuta ją tylko trąciła nosem. A co dopiero jak ją wyrzucała z domku.
Potem Karmelka została sama, więc wzięłam o Was Colori. To był taki pierwszy raz że nie znaną świnkę będę dawać do mojej.
Przestudiowałam jeszcze na starym forum cały wątek o łączniu. Wszystko robiłam wg przepisu, klatka umyta i wszystko wyprane itd. Colori jak przyjechała to miała 6 czyż 8 miesięcy i była trochę mniejsza od Karmelki.
Spotkały się na łóżku w pokoju gdzie nigdy obie nie były. No ok, powąchały się ok niby. Potem na wybiegu gruchotanie i bieganie jedna za drugą.
No ale w klatce było słabo. Co prawda świnki nie "latały" ale wg mnie wtedy było słabo. Chociaż z perspektywy czasu to widzę, że po prostu należało poczekać.
Jeszcze raz poczytałam i gdzieś było, że można razem wykąpać bo nieszczęścia zbliżają

Siedziały w kocu i się dosuszały i właśnie potulna Karelka dziabała Colori w ucho tak skutecznie, że ma przerwane do dziś. Ale faktycznie potem już był spokój w klatce i niby rządziła Karmelka. Bo Colori się jej bała. nie wiem dlaczego, bo Karmelka nic jej nie robiła, ani nie ganiała, tylko podeszła to Colori ciach do górnego domku.
Ale! jak Colori urosła i zrobiła się większa od Karmelki to się pozmieniało i zaczęła się stawiać i zobaczyła że Karmelkę można ustawić i nie ma się czego bać, więc przejęła rządy.
To takie wszystko w normie. I w miarę wg przepisu na łączenie.
Natomiast jak Colori została sama po raz pierwszy i wzięłam Toffi z tablica.pl było wszystko na wariackich papierach a wyszło chyba najlepiej

Ja Toffi wzięłam z dnia na dzień, bo kobieta napisała że chce 10 zł i już miałam wizję że ktoś ją weźmie dla węża, a tu na forum był brak samiczek w okolicy. To już było zwariowane, no ale dobra.
Przyjechałam z nią taxi. Wsadziłam ją najpierw do kartonika. Ona tam tak się bała i była taka dzika cała, że nie mogłam na to patrzeć.
I zrobiłam coś wysoko ryzykownego mianowicie dałam ją do klatki, najpierw bez Colori. A ta co? Od razu jak w domu się poczuła, oblazła wszystko wkoło, i sobie poszła jeść. To było przedziwne. Potem przyszła Colori. Colori muszę przyznać nieco zdębiała jak zobaczyła świnkę jakąś. Pewnie myślała, że jej się Karmelka objawiła
Colori siedziała sama przez 3 miesiące, była smutna, niemrawa, tylko spała i jadła.
Więc, zobaczyła Toffi wyciągnęła nosek i podeszła. Toffi nic, ani nie uciekła ani nic, też była ciekawa kto to. Powąchały się i ok. Ha! Ale w nocy zaczęły się ganiać z gruchotaniem.Tylko ganiać i przeganiać i było ewidentne że Toffi się zero boi i też walczy o rządy. Colori była w końcu bardzo zmęczona, więc znowu nieprzepisowo wzięłam ją do łóżka żeby odpoczęła, no i sama chciałam się przespać choć chwilę. Jak ją włożyłam nad razem znowu, oczywiście był dalszy ciąg.
W końcu się uspokoiło - zmęczone obie pewnie były i poszły spać.
A rano już było cacy, razem jadły, ale Colori zaznaczała, że ona ma pierwszeństwo - czyli wygrała.
Ale Toffi to był taki mały gierojek, ona się niczego i nikogo nie bała i też potrafiła czasem Colori przepchać i coś jej zabrać, nie dała się wyrzucić z domku czasem.
No i teraz z Choco. Pocieszyłam się czytając teraz ten watek tutaj. Bo Choco jest panikara i się boi. A Colori ja odgania od jedzenia czasem . Nie cały czas, czasem. Zresztą Choco rzadko że podejdzie równo z nią, raczej bardziej wtedy gdy jej już nie ma. Colori ją gania, ale nie gryzie tylko poszczypie i tylko czasem gania, a Choco od razu taka panika że hej. No ale myślę, że może trochę dlatego, że ją ta Agunia pogryzła jak była jeszcze w Gorzowie.
Colori jak ma dzień, czasem w ogóle nie reaguje na nic w wtedy Choco się ośmiela i łazi wszędzie, do domku włazi itd, a jak Colori coś odwala to nic jej nie pozwala robić. Chociaż już coraz mniej tego jest.
Choco jak się wystraszy to na hamak wskakuje. Niestety nie daje rady wskoczyć na górny domek, próbowała i nie udaje jej się, a jak ją wsadziłam to się bała zejść, sierotka. A Toffi to mi skakała przez Colori stojąca na dole z dachu górnego domku i z łóżka też mi uciekała. Choco to jest taki trochę czajnik, większy niż Karmelka była
W każdym razie idzie jakoś do przodu.
Najgorzej to jest nie reagować na to "ratuj mnie, zabierz mnie". Z początku reagowałam, ale teraz staram się nie. Ale jak już wspomniałam to jest tylko raz w czas.
Ciekawe, że w kocu to potrafią siedzieć przytulone
