
Moje kochane świnki (po)morskie..
Moderator: silje
- gunia
- Posty: 229
- Rejestracja: 16 sty 2017, 12:02
- Miejscowość: ostrołęka
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Coś ciężki ten przełom roku...


Jest ze mną: Guńka
Za TM Jessi,Hania,Łinia
Za TM Jessi,Hania,Łinia
- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Rzeczywiście, ciężki.. U Ciebie jak wiem- również.. Poza wsparciem myślami czasami ciężko jakkolwiek pomóc..
Ore mi się nie podoba. Naprawdę bardzo mało je, dokarmiać się nie pozwala absolutnie- na walkę ze strzykawką siły jeszcze znajduje. Waga leci w dół.. Czarno to widzę. Wczoraj zrobiłam mu wlewkę pod skórę, leki dostaje. Myślę, że dziś i jutro pokaże, czy da radę wybrnąć z tego.
Co do Doriana i Kasima: Kasim miał być kolegą dla Polara, ale niestety okazał się kawałem drania i przestawiał go po kątach. Ogólnie straszny z niego zbój- wypuszczony na wybieg lata jak ten pitbull tropiąc wszelkie zapachy innych świń, które przed nim na tym wybiegu przebywały. Po nieudanym łączeniu miałam nawet pomysł, by go oddać do adopcji (a nie było to łatwe, bo się przywiązałam do dziada). Założyłam wątek i ciągle się bałam, że ktoś o niego zapyta.
A jeszcze moja mama, która ciągle przewraca oczami na tą moją miłość do świnek (że tyle ich i po co?) kiedyś przyszła w odwiedziny i zajrzała do nich. Pokazuję wtedy na Kasima i mówię, że ten idzie do adopcji. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona i powiedziała " Czemu? Jak już jest, to niech siedzi". Tym mnie całkiem zbiła z tropu. No więc siedzi do dziś. W międzyczasie go wykastrowałam (oczywiście na mój koszt, nie stowarzyszeniowy) i czekam na zmianę w jego podejścia do świnkokolegów, ale jak był dziki- tak jest i nie zmienił się z pitbulla w mopsa, choć od zabiegi minęło ponad 5 tygodni. Czekam na rozwój wypadków.
To jest Kasim viewtopic.php?f=77&t=10311&p=520988&hilit=kasim#p520988
I nie pójdzie do adopcji już choćby z powodu swojego charakteru. Niech siedzi, tak jak mama kazali.
A Dorian jest jednym z maluszków, które się urodziły świnkom porzuconym latem na statku w Giżycku
viewtopic.php?f=62&t=10281&hilit=dorjan&start=30
Mieszka z Saszą - dużym knurem o silnym charakterze. Nie jest to łatwy kolega (znaczy się Sasza), bo ani przytulić się do siebie nie daje, ani czasem nawet przejść koło siebie, ale na szczęście Dorian już przywykł do tego, że musi trzymać dystans i jakoś sobie razem zgodnie funkcjonują .
Ed. godz 17.06
Ore zdecydował się zjeść 2x po 7ml dość płynnej karmy ratunkowej ze strzykawki. Tak, że jest progres:)
Dobrze, że w ogóle ma chęć. Oczywiście w jego przypadku karmienie na siłę nie jest dobrym pomysłem, bo zabieg był robiony na żołądku. Tak, że jak już chce sam, to jest nadzieja.
Ore mi się nie podoba. Naprawdę bardzo mało je, dokarmiać się nie pozwala absolutnie- na walkę ze strzykawką siły jeszcze znajduje. Waga leci w dół.. Czarno to widzę. Wczoraj zrobiłam mu wlewkę pod skórę, leki dostaje. Myślę, że dziś i jutro pokaże, czy da radę wybrnąć z tego.
Ja też nie widzę związku, ale jakiś musi być. Może przez to, że chorujące świnki są słabsze, bardziej gubią włos. Siłą rzeczy przy myciu się więcej go połykają i zatykają się. Nie mam pojęcia.martuś pisze:Ale historiaZ tym bezoarem dziwna sprawa. Jakoś się nie słyszy na forum żeby dużo świnek miało z tym problem
A u Was 3 i nie są spokrewnieni.
Cały czas trzyma kciuki za chłopakówI za Ciebie bo opieka nad chorymi podopiecznymi potrafi nieźle wykończyć psychicznie
![]()
Nie kojarzę Doriana i Kasima
Co do Doriana i Kasima: Kasim miał być kolegą dla Polara, ale niestety okazał się kawałem drania i przestawiał go po kątach. Ogólnie straszny z niego zbój- wypuszczony na wybieg lata jak ten pitbull tropiąc wszelkie zapachy innych świń, które przed nim na tym wybiegu przebywały. Po nieudanym łączeniu miałam nawet pomysł, by go oddać do adopcji (a nie było to łatwe, bo się przywiązałam do dziada). Założyłam wątek i ciągle się bałam, że ktoś o niego zapyta.
A jeszcze moja mama, która ciągle przewraca oczami na tą moją miłość do świnek (że tyle ich i po co?) kiedyś przyszła w odwiedziny i zajrzała do nich. Pokazuję wtedy na Kasima i mówię, że ten idzie do adopcji. Spojrzała na mnie lekko zdziwiona i powiedziała " Czemu? Jak już jest, to niech siedzi". Tym mnie całkiem zbiła z tropu. No więc siedzi do dziś. W międzyczasie go wykastrowałam (oczywiście na mój koszt, nie stowarzyszeniowy) i czekam na zmianę w jego podejścia do świnkokolegów, ale jak był dziki- tak jest i nie zmienił się z pitbulla w mopsa, choć od zabiegi minęło ponad 5 tygodni. Czekam na rozwój wypadków.
To jest Kasim viewtopic.php?f=77&t=10311&p=520988&hilit=kasim#p520988
I nie pójdzie do adopcji już choćby z powodu swojego charakteru. Niech siedzi, tak jak mama kazali.
A Dorian jest jednym z maluszków, które się urodziły świnkom porzuconym latem na statku w Giżycku
viewtopic.php?f=62&t=10281&hilit=dorjan&start=30
Mieszka z Saszą - dużym knurem o silnym charakterze. Nie jest to łatwy kolega (znaczy się Sasza), bo ani przytulić się do siebie nie daje, ani czasem nawet przejść koło siebie, ale na szczęście Dorian już przywykł do tego, że musi trzymać dystans i jakoś sobie razem zgodnie funkcjonują .
Ed. godz 17.06
Ore zdecydował się zjeść 2x po 7ml dość płynnej karmy ratunkowej ze strzykawki. Tak, że jest progres:)
Dobrze, że w ogóle ma chęć. Oczywiście w jego przypadku karmienie na siłę nie jest dobrym pomysłem, bo zabieg był robiony na żołądku. Tak, że jak już chce sam, to jest nadzieja.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23173
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Matko jedyna, Reniu, jak Ty to ogarniasz??? Jak dajesz radę?
Paliatywna opieka brzmi niby tak neutralnie, ale jest ciężka do zniesienia. Masz świadomość i stale patrzysz, czy to już, czy jeszcze... ech. Ściskam Cię mocno...
O bezoarach tylko słyszałam, nigdy się nie spotkałam, były podejrzenia, że Jantarowe zatrzymanie jelit miało tę przyczynę, ale sekcja nie pokazała. On się wyskubywał. Miałam - i mam - trochę długowłosych świnek, ale jakoś nie trafiła się ta dolegliwość. Może to kwestia podłoża? Mebelków?
Tak myślę. A jakby dać Kasima do jakiejś pięknej kobity może? Tj do adopcji. Będzie szczęśliwy i nawet zły charakter mu nie zaszkodzi.
Paliatywna opieka brzmi niby tak neutralnie, ale jest ciężka do zniesienia. Masz świadomość i stale patrzysz, czy to już, czy jeszcze... ech. Ściskam Cię mocno...
O bezoarach tylko słyszałam, nigdy się nie spotkałam, były podejrzenia, że Jantarowe zatrzymanie jelit miało tę przyczynę, ale sekcja nie pokazała. On się wyskubywał. Miałam - i mam - trochę długowłosych świnek, ale jakoś nie trafiła się ta dolegliwość. Może to kwestia podłoża? Mebelków?
Tak myślę. A jakby dać Kasima do jakiejś pięknej kobity może? Tj do adopcji. Będzie szczęśliwy i nawet zły charakter mu nie zaszkodzi.
- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Przyznaję, że nie jest łatwo jak się stado sypie.. I mam świadomość, że może mnie czekać kolejna czarna seria, tak jak w zeszłym roku. Nie mam złudzeń, że stado będzie kompletne choćby do końca pierwszego półrocza.
Bezoary mieli u mnie Artu, Tamu i teraz Ore. Jeden długowłosy i dwa krótkowłose. Nie objadali mat, ani mebelków. Dwa bezoary które widziałam (bo trzeciego udało się rozpuścić) składały się tylko i wyłącznie z krótkich włosów zbitych w twardy wałek.
Nie mam pojęcia, czemu się tworzą.
Ore wczoraj zaczął jeść troszkę, ale dziś się ślini i zajeżdża od niego drożdżami
Wchodzę z Nystatyną, nie ma na co czekać.
Co do Kasima- jeszcze zobaczę.. Jak pisałam- nie będzie mi lekko go oddać, ale z drugiej strony- jeśli się z nikim nie dogada, to nie będę trzymała na siłę samego.. Dałabym mu jakąś babkę, ale z kolei reszta będzie ją czuła i jeszcze mi się pobiją, jak ją wyniuchają na wybiegu.
Bezoary mieli u mnie Artu, Tamu i teraz Ore. Jeden długowłosy i dwa krótkowłose. Nie objadali mat, ani mebelków. Dwa bezoary które widziałam (bo trzeciego udało się rozpuścić) składały się tylko i wyłącznie z krótkich włosów zbitych w twardy wałek.
Nie mam pojęcia, czemu się tworzą.
Ore wczoraj zaczął jeść troszkę, ale dziś się ślini i zajeżdża od niego drożdżami

Wchodzę z Nystatyną, nie ma na co czekać.
Co do Kasima- jeszcze zobaczę.. Jak pisałam- nie będzie mi lekko go oddać, ale z drugiej strony- jeśli się z nikim nie dogada, to nie będę trzymała na siłę samego.. Dałabym mu jakąś babkę, ale z kolei reszta będzie ją czuła i jeszcze mi się pobiją, jak ją wyniuchają na wybiegu.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
- Dzima
- Posty: 10118
- Rejestracja: 08 lip 2013, 18:30
- Miejscowość: Rogoźno
- Lokalizacja: Wielkopolskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Ja odkłaczam wieprze. Co 2-3 miesiące przez 3 dni dostają syrop odkłaczający dr Ziętka.
Weterynarz mi poleciła szczególnie do Koko, bo miała problemy z wypróżnianiem, ciągle biegunki i faktycznie wszystko się unormowało, więc profilaktycznie podaję wszystkim.
Weterynarz mi poleciła szczególnie do Koko, bo miała problemy z wypróżnianiem, ciągle biegunki i faktycznie wszystko się unormowało, więc profilaktycznie podaję wszystkim.
Pyrka
Za TM
Chelsea, Żyleta, Zula, Szkatuła, Gryf, Koko, Sztanga, Misia, Chimera, Pataszon, Harpia, Furia
Za TM

- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23173
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
A jest coś takiego jak syrop odkłaczający? 

- Dzima
- Posty: 10118
- Rejestracja: 08 lip 2013, 18:30
- Miejscowość: Rogoźno
- Lokalizacja: Wielkopolskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Jest.



Pyrka
Za TM
Chelsea, Żyleta, Zula, Szkatuła, Gryf, Koko, Sztanga, Misia, Chimera, Pataszon, Harpia, Furia
Za TM

-
- Posty: 624
- Rejestracja: 28 lip 2018, 9:15
- Miejscowość: Białystok
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
A gdzie ten cudowny środek można nabyć ? Nigdzie nie trafiłam.
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23173
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Nie widzę obrazka
- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Teraz ja też nie widzę, ale był. Nazwa specyfiku: syrop odkłaczający (dr Ziętka). Tylko że on z tego co widzę chyba nie jest dostępny w regularnej sprzedaży, tylko przez lecznice. Muszę jakoś go zdobyć. Miałam kiedyś tabletki z papayą, ale one pomagały na krótko, może to byłoby bardziej skuteczne.
Tak sobie myślę, że wszystkie te świnki, które u mnie miały bezoary- dość mało piły. Może to jest to?. Chociaż przecież warzywa też swoje robią. Ech, no nie wiem. W każdym razie muszę podawać coś profilaktycznie bo nie widzę żadnej konkretnej przyczyny, którą mogłabym usunąć.
Ore bez zmian, czyli słabo..
Ed. 19.01. godz. 22.50
Rano po powrocie z pracy zastałam Orego przelewającego się przez ręce. No dramat.
Dostał wlewkę, trochę karmy w niego wcisnęłam. Trochę wygrzał się na poduszce elektr. Potem podałam jeszcze (po konsultacji z dr Judytą) Tolfedynę i Metoclopramid - i właśnie po nim chyba się wziął w garść. Jakby jest lepiej, zaczynam mieć nadzieję. Szkoda, że jutro znowu do pracy, a nie mogę go zabrać ze sobą.. Dostanie rano wszystkie leki, w ciągu dnia karmić będzie córka. Mam nadzieję, że będzie ok. Musi być.
Tak sobie myślę, że wszystkie te świnki, które u mnie miały bezoary- dość mało piły. Może to jest to?. Chociaż przecież warzywa też swoje robią. Ech, no nie wiem. W każdym razie muszę podawać coś profilaktycznie bo nie widzę żadnej konkretnej przyczyny, którą mogłabym usunąć.
Ore bez zmian, czyli słabo..
Ed. 19.01. godz. 22.50
Rano po powrocie z pracy zastałam Orego przelewającego się przez ręce. No dramat.
Dostał wlewkę, trochę karmy w niego wcisnęłam. Trochę wygrzał się na poduszce elektr. Potem podałam jeszcze (po konsultacji z dr Judytą) Tolfedynę i Metoclopramid - i właśnie po nim chyba się wziął w garść. Jakby jest lepiej, zaczynam mieć nadzieję. Szkoda, że jutro znowu do pracy, a nie mogę go zabrać ze sobą.. Dostanie rano wszystkie leki, w ciągu dnia karmić będzie córka. Mam nadzieję, że będzie ok. Musi być.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT