Reniu, szacun. Ja mam tylko bobki z małym ogonkiem i szału już dostaję po kilku tygodniach walki. Ty to masz ciężkie przeżycia... Życzę Ci żeby wszystkie bezoary poznikały, a krzywe ząbki wyprostowały się.
P.S. Bobki z ogonkiem należą do Nastki jakby co.
Moje kochane świnki (po)morskie..
Moderator: silje
-
- Posty: 447
- Rejestracja: 22 maja 2014, 12:26
- Miejscowość: Puck
- Kontakt:
- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Na szczęście wszyscy nadal żyjemy
. Problemy nas nie przestały omijać, a nawet pojawiają się nowe, bo dorodny Sasza okazał się być świnką z chorym sercem. Aktualnie dostaje Vetmedin, Prilium, Furosemid 2xdz i osłonowo antybiotyk, bo ma cechy obrzęku w płuckach. Mam nadzieję, że odzyska dawny wigor.
W te Święta, które już trwają chciałabym Wam życzyć dużo zdrowia i szybkiego powrotu do normalności.
Mam nadzieję, że za rok w tym szczególnym czasie będziemy mogli znowu spotykać się z rodziną i cieszyć się wiosną. Na razie króluje koronawirus i nie zamierza odpuścić.


W te Święta, które już trwają chciałabym Wam życzyć dużo zdrowia i szybkiego powrotu do normalności.
Mam nadzieję, że za rok w tym szczególnym czasie będziemy mogli znowu spotykać się z rodziną i cieszyć się wiosną. Na razie króluje koronawirus i nie zamierza odpuścić.

Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
- sosnowa
- Posty: 15291
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23173
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Tobie, @Reniu, zdrowia i siły! 

- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Dziękuję
Przyda się, choć teraz siedzę chwilowo na L4- na szczęście nie z powodu koronki, ale zwykłego przeziębienia
Ciężko jednak pracować w masce z katarem. Tak, że póki co siedzę sobie bezpiecznie w domu, ale że chora, to ciężko zabrać się za cokolwiek. Najbardziej by mi się chciało teraz zwinąć w kłębek i przespać całą tą epidemię.
No ale się nie da, więc tak jak znaczna część narodu- wzięłam się za szycie maseczek dla siebie i rodziny.

Przyda się, choć teraz siedzę chwilowo na L4- na szczęście nie z powodu koronki, ale zwykłego przeziębienia

Ciężko jednak pracować w masce z katarem. Tak, że póki co siedzę sobie bezpiecznie w domu, ale że chora, to ciężko zabrać się za cokolwiek. Najbardziej by mi się chciało teraz zwinąć w kłębek i przespać całą tą epidemię.
No ale się nie da, więc tak jak znaczna część narodu- wzięłam się za szycie maseczek dla siebie i rodziny.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
- zwierzur
- Posty: 3884
- Rejestracja: 24 sie 2016, 21:59
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Zdrówka!
Tobie, najbliższym i wszystkim świntuchom. 


Dobre chwile są jak wisienki na torcie...
- martuś
- Posty: 10207
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
- silje
- Moderator globalny
- Posty: 8038
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
- Miejscowość: Sztum/Czernin
- Lokalizacja: woj. pomorskie
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
No zdrówko to by się nam naprawdę przydało, bo ciągle coś. Mam sporo świnek przewlekle chorych (jak nie zęby, to serce albo guzki tarczycy).
Teraz walczymy o Orego
Zaczęło się w piątek wieczorem (tradycyjnie). Wyglądało na zachłystowe zap. płuc, bo dwa dni wcześniej jadł łapczywie ze strzykawki gimnastykując się przy tym przy przedniej szybie.Trochę mu zaleciało nie w tą dziurkę i zakasłał. Za jakiś czas odmówił jedzenia, picia i przestał wychodzić z domku, troszkę rzęził. Antybiotyki i steryd podane w ciemno nie zadziałały. W poniedziałek od rana było już naprawdę beznadziejnie i nie łudziłam się, że wyjdzie z tego. Chodziłam sprawdzać, czy oddycha. Nadal jednak podawałam leki. We wtorek z rana po kroplówce... wstał na łapki i podszedł chwiejnie do ogórka. Spakowałam świnię i wbiliśmy się między zapisanych pacjentów.
Bo teraz wcale nie jest łatwo dostać się do weterynarza- wszystko na zapisy. Do tego nasza Dr ma zmniejszoną liczbę godzin. Jedno spojrzenie i złapanie świniaka za okolicę żuchwy wystarczyło do postawienia właściwej diagnozy: ropień!
No tak- jak już wiedziałam, to i ja go potrafiłam wyczuć pod palcami. Wcześniej- nie widziałam
Ore był już w naprawdę kiepskim stanie, nawet nie trzymał temperatury. Ale postanowiłam spróbować, mimo wszystko.
Bo widziałam chęć życia, kiedy poszedł rano do tego ogórka, a teraz nawet wspiął mi się po swetrze uciekając Doktórce ze stołu(!). No jak nie spróbować..
Ale musiałam go zostawić, bo mając wcześniej do czynienia z ropniami wiedziałam, że pewnie trzeba będzie jezdzić co parę dni na dokładne czyszczenie. A ja nie wiem, czy będę mogła, bo praca w tej chwili jest nieprzewidywalna.
Na szczęście Ewa i Michał sami od siebie zaproponowali pomoc. Jestem Im ogromnie wdzięczna!
Choć jest mi głupio i źle, bo odwalają za mnie teraz najgorszą robotę, czyli np. czyszczą tą ziejącą dziurę po ropniu.
Ore jest słabiutki, ale chyba czuje się lepiej, niż przed zabiegiem. Nie wiem, czy dobrze zdrobiłam ciągnąc go za uszy, ale jakoś nie potrafiłam uśpić w tym momencie..
Teraz walczymy o Orego

Zaczęło się w piątek wieczorem (tradycyjnie). Wyglądało na zachłystowe zap. płuc, bo dwa dni wcześniej jadł łapczywie ze strzykawki gimnastykując się przy tym przy przedniej szybie.Trochę mu zaleciało nie w tą dziurkę i zakasłał. Za jakiś czas odmówił jedzenia, picia i przestał wychodzić z domku, troszkę rzęził. Antybiotyki i steryd podane w ciemno nie zadziałały. W poniedziałek od rana było już naprawdę beznadziejnie i nie łudziłam się, że wyjdzie z tego. Chodziłam sprawdzać, czy oddycha. Nadal jednak podawałam leki. We wtorek z rana po kroplówce... wstał na łapki i podszedł chwiejnie do ogórka. Spakowałam świnię i wbiliśmy się między zapisanych pacjentów.
Bo teraz wcale nie jest łatwo dostać się do weterynarza- wszystko na zapisy. Do tego nasza Dr ma zmniejszoną liczbę godzin. Jedno spojrzenie i złapanie świniaka za okolicę żuchwy wystarczyło do postawienia właściwej diagnozy: ropień!
No tak- jak już wiedziałam, to i ja go potrafiłam wyczuć pod palcami. Wcześniej- nie widziałam

Ore był już w naprawdę kiepskim stanie, nawet nie trzymał temperatury. Ale postanowiłam spróbować, mimo wszystko.
Bo widziałam chęć życia, kiedy poszedł rano do tego ogórka, a teraz nawet wspiął mi się po swetrze uciekając Doktórce ze stołu(!). No jak nie spróbować..
Ale musiałam go zostawić, bo mając wcześniej do czynienia z ropniami wiedziałam, że pewnie trzeba będzie jezdzić co parę dni na dokładne czyszczenie. A ja nie wiem, czy będę mogła, bo praca w tej chwili jest nieprzewidywalna.
Na szczęście Ewa i Michał sami od siebie zaproponowali pomoc. Jestem Im ogromnie wdzięczna!

Choć jest mi głupio i źle, bo odwalają za mnie teraz najgorszą robotę, czyli np. czyszczą tą ziejącą dziurę po ropniu.
Ore jest słabiutki, ale chyba czuje się lepiej, niż przed zabiegiem. Nie wiem, czy dobrze zdrobiłam ciągnąc go za uszy, ale jakoś nie potrafiłam uśpić w tym momencie..
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Sajka, Imre, Lotka +20 w DT
- doma2005
- Posty: 845
- Rejestracja: 02 sie 2017, 12:01
- Miejscowość: szczecin
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Trzymam z całych sił za Orego 

- sosnowa
- Posty: 15291
- Rejestracja: 19 paź 2013, 11:11
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa Saska Kępa
- Kontakt:
Re: Moje kochane świnki (po)morskie..
Bardzo mocno 
