
Lenka, moja mała borsuczynka.... śpi już na zawsze. nie mogłam walczyć dalej, nie chciałam jej tego robić bo wiem jak wygląda wycieńczone przegraną walką zwierzę. Nie taką jej chciałam zgotować śmierć. Nie chciałam żeby męczyła się dla mnie, dla jeszcze jednego dnia o którym wciąż mogłam pomyśleć że nadal żyje. To nie tak. Wzięłam ją z Caviarni i zobowiązałam się o nią dbać, pomagać i chronić. I tylko tak umiałam pomóc. Wybaczcie...
Nic nie musicie też pisać, żadnych świec nie trzeba. To i tak nie pomoże. Ona już nic nie wie, nie czuje, nie widzi. Dla niej wszystko jedno. Ból się skończył i nie będzie się nasilał. Nie będzie jej dzień i noc męczył. Ja nie zapomną o niej nigdy. Bo to mój mały kuperek...


Tu z Mydełkiem od azb...

tu z Muhu od Szczurka...

a teraz śpi na zawsze. Żegnaj moja kruszynko
