Moje kochane świnki (po)morskie..

Świnki, które znalazły swoje domy

Moderator: silje

Awatar użytkownika
silje
Moderator globalny
Posty: 8069
Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
Miejscowość: Sztum/Czernin
Lokalizacja: woj. pomorskie
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: silje »

Problem w tym, że tu nie ma żadnego jednoznacznie dobrego rozwiązania.. Jakąkolwiek decyzję bym nie podjęła- może skończyć się źle. A jeszcze dziś czytam, że Bursztyn u NIKI2 właśnie odszedł, nigdy nie wyzdrowiał po analogicznej operacji :( . Tak, że i ona wcale nie gwarantuje powodzenia. Znowu jeśli się zostawi tak, jak jest, to będzie to siedzenie na bombie z opóźnionym zapłonem. Potem mogę żałować, że nie zrobiłam nic, kiedy był na to czas. Z kolei jeśli będą komplikacje po zabiegu- będę sobie wyrzucała, że trzeba go było nie ruszać i dać jeszcze trochę pożyć. Tak źle i tak niedobrze.
Póki co jestem zdecydowana na zabieg, bo tylko on -jeśli się uda- daje szansę na wyleczenie i powrót do normalnego życia. Jeśli się uda. Termin jest ustalony na czwartek. Ale nie wiem, czy nie stchórzę.
porcella pisze:Joanna.ch i jej Bunia ? http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... start=5660
Tak, wiem.. Pogadałabym z Joanną.. Wiem, że z Bunią źle aktualnie, ale chyba z innego powodu, niż ropień zagałkowy. Nie mam kiedy czytać dokładnie wątków :redface:
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Imre, Lotka +13 w DT
Awatar użytkownika
doma2005
Posty: 845
Rejestracja: 02 sie 2017, 12:01
Miejscowość: szczecin
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: doma2005 »

Będzie dobrze!!! Widać, że Biszkopcik chce żyć i walczy dzielnie z pomocą Dużych :fingerscrossed: :fingerscrossed: :fingerscrossed:
Mk1609

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: Mk1609 »

Silje około 15 lat temu miałem wybór uśpienia po 10 latach wilka że względu choroby układu pokarmowego albo operacji która że względu na wiek psa dawała 80% szans że nie przeżyje a jeśli zmieściłby się w 20% to zaś miałby niewładność w tylnych łapach (brak możliwości samodzielnego przemieszczania się po schodach i ogólnie) to była tragiczna decyzja do podjęcia, ale nigdy się o to nie obwiniałem mimo że do dziś czuje jego brak, żaden zwierzak mi go nie zastąpi ani nawet nie dorówna. Wiem jedno... Każda decyzja która powoduje że zwierzę nie cierpi, jest tą dobrą decyzją, a zamiast się obwiniać, pamiętaj co dla niego zrobiłaś i co dał w podziękowaniu. Nie istnieje zła czy dobra decyzja, są tylko trudne do podjęcia. (To był dobry moment do opisania sytuacji choć szczegóły choroby zostawię dla siebie).

Ps. Tu chodziło o to że wilk gdyby przeżył i tak by cierpiał, w przypadku świnki z tego co widzę jest mała nadzieja że nie będzie cierpieć ale mogę się mylić. Moim zdaniem usunięcie oka by ulżyć choremu jest dobrą decyzją, pytanie czy dalej nie będzie cierpieć. Czasem jesteśmy bezsilni i nie można zwierzaczkowi pomóc, ta myśl zawsze będzie bolesna. Uwierzcie bo wiem aż za dobrze jak to jest gdy z całych sił pomagasz a na koniec okazuje się że to nic nie daje.
:fingerscrossed: za zdrowie i długie życie świntuszków bo zasługują na to bardziej niż ludzie.
Awatar użytkownika
urszula1108
Posty: 3214
Rejestracja: 16 maja 2014, 18:01
Miejscowość: Nadolice Wlk/Wrocław
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: urszula1108 »

Wydaje mi się, że usunięcie oka jest dobrą decyzją. Prawdopodobnie i tak go to czeka, więc lepiej to zrobić gdy jest w dobrej kondycji. Z tego co zrozumiałam, usunięcie oka umożliwi dokładne wyczyszczenie ropnia. To ma kolosalne znaczenie, bo jego zaleczanie antybiotykami może w efekcie końcowym spowodować, że nie będzie już reagował na nic i niż się nie da zrobić. My musieliśmy uśpić świnkę, z powodu takiego ropnia, który zaatakował kości. Co prawda to było w czasach, kiedy nikt nie podjąłby się takiej operacji, więc nie mieliśmy wyboru, ale patrząc jak się to rozwijało, dzisiaj decyzja byłaby tylko jedna -> operacja.
Obrazek
Awatar użytkownika
swissi
Posty: 766
Rejestracja: 03 sty 2016, 12:39
Miejscowość: Toruń
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: swissi »

nie mam doświadczenia z takim problemem. Czytając te wszystkie wątki uczę się teoretycznie o chorobach świnek.. innych które znam. W sprawie Biszkopta pewnie zdecydowałabym się na zabieg. Jest szansa że po może normalnie żyć bez antybiotyków tylko normalnie z kolegami w domku ;)
Kraska (ze mną od 06.02.2016) :love: http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =55&t=5913
MELCIA [*] 21.12.2015 EMIL [*] 19.04.2012 ZWINKA [*] 28.05.2019 [/size]
Awatar użytkownika
silje
Moderator globalny
Posty: 8069
Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
Miejscowość: Sztum/Czernin
Lokalizacja: woj. pomorskie
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: silje »

urszula1108 pisze:Wydaje mi się, że usunięcie oka jest dobrą decyzją. Prawdopodobnie i tak go to czeka, więc lepiej to zrobić gdy jest w dobrej kondycji. Z tego co zrozumiałam, usunięcie oka umożliwi dokładne wyczyszczenie ropnia. To ma kolosalne znaczenie, bo jego zaleczanie antybiotykami może w efekcie końcowym spowodować, że nie będzie już reagował na nic i niż się nie da zrobić. My musieliśmy uśpić świnkę, z powodu takiego ropnia, który zaatakował kości. Co prawda to było w czasach, kiedy nikt nie podjąłby się takiej operacji, więc nie mieliśmy wyboru, ale patrząc jak się to rozwijało, dzisiaj decyzja byłaby tylko jedna -> operacja.
Dzięki Ula, że to napisałaś. Utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że decyzja jest słuszna. Jasne, że mam wątpliwości (gdzieś tam z tyłu głowy zawsze będą), bo on teraz czuje się dobrze i chciałabym, by czuł się tylko coraz lepiej, a ten zabieg (mocno inwazyjny) na pewno "podetnie mu skrzydła".
Ale jak pisałaś- zwlekanie oznacza kolejne antybiotyki, na które w końcu się uodporni. Kiedy przyszedłby taki moment, że byłoby naprawdę kiepsko, a ja wtedy zgodziłabym się na zabieg (w takich okolicznościach już trzeba, bo nie ma wyjścia)- zniszczenia tkanek (lizy) byłyby większe, możliwe, że nieodwracalne, a organizm odporny na antybiotyki, które po zabiegu standardowo są podawane.

Co do cierpienia- teraz jest w miarę dobrze, ale Biszkopt działa na lekach p/bólowych. Na dłuższą metę tak się nie da.
Po zabiegu będzie na pewno na początku o wiele gorzej, niż jest teraz, ale patrząc długoterminowo- może być lepiej. I dłużej. A jak będzie- to się dopiero okaże. Ucząc się od Zwierzura zakładam optymistyczny wariant zakończenia, a właściwie próbuję go sobie zwizualizować. I niech się stanie tak, że Biszkopt wróci do domu i do kolegów. Co prawda bez oka (które jak widziałam na zdjęciach jest w fatalnym stanie), ale bez bólu, antybiotyków i nawrotów.
W środę jeszcze ostatnia wizyta u dr Mileny.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Imre, Lotka +13 w DT
Awatar użytkownika
doma2005
Posty: 845
Rejestracja: 02 sie 2017, 12:01
Miejscowość: szczecin
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: doma2005 »

Trzymam mocno za kochanego Biszkopcika :fingerscrossed: :fingerscrossed: :fingerscrossed:
Mk1609

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: Mk1609 »

Silje trochę mnie nie zrozumiałaś. Biszkopt ma szansę żyć bez cierpienia, to jest sytuacja w której trzeba podjąć ciężką decyzję ale warto zaryzykować. Inaczej to wygląda gdy zwierzaczkowi nie da się pomóc i mimo wszystko będzie poważnie cierpieć do końca życia, tu jest wybór, pozwolić przejść za TM albo dać mu cierpieć tylko dlatego że nie umiemy z nim się rozstać. Moim zdaniem jeśli jesteś pewna że po operacji jak już dojdzie do siebie to się podejmij ryzyka. Masz szansę na coś czego ja nie miałem.

:fingerscrossed: za zdrowie biszkopta i przyjaciół.
Awatar użytkownika
silje
Moderator globalny
Posty: 8069
Rejestracja: 07 lip 2013, 21:24
Miejscowość: Sztum/Czernin
Lokalizacja: woj. pomorskie
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: silje »

Myślę, że dobrze zrozumiałam. I jako że już niejeden raz musiałam podejmować podobne decyzje- wiem, z czym się mierzę.
Pewna tego, że będzie dobrze być nie mogę, bo nikt mi nie da gwarancji na to. Żaden wet. Sam zabieg to duże ryzyko, a pozostaje jeszcze kwestia powikłań i nawrotów ropnia. Właśnie dlatego, że wiem jak jest, a nie wiem jak będzie (a może być skrajnie różnie) -mam obawy. Ale ryzyko podejmę- to napisałam już wcześniej. Chyba, że wet objawi nam jakąś alternatywę (w co wątpię). A czy warto było- to dopiero czas pokaże.
Priorytet dla mnie- wybrać dla niego taką drogę, by cierpiał jak najmniej, a najlepiej wcale.
Możliwe, że myślimy o tym samym, ale na dwa sposoby. Szczerze mówiąc nie mam głowy do rozważań filozoficznych teraz.
Biszkopcik ma wyzdrowieć i robimy wszystko, by tak się stało.

Nie jest on jedynym moim zmartwieniem, bo jest przecież jeszcze Ore, Artu i Tamu- cała trójka w różnych fazach niejedzenia i dokarmiana. Jedziemy dziś do Gdyni, a z nami jeszcze zabiera się Rudi.
Martwi mnie bardzo Ore, bo prawie sam nic nie je, waga leci w dół. W lipcu 1138g, a dziś 894g. Ma niespełna 1,5 roku, trochę za wcześnie na problemy zębowe. Coś jest nie tak.. Artu i Tamu, czyli koledzy z klatki Biszkopta- jakby lepiej. Nadal głównie na strzykawce, ale dziś widziałam, jak Artu podgryzał ogórka :) . Do normalności jednak jeszcze baaardzo daleko.
Moje kochane świnki (po)morskie: Bronek, Finka, Dorjan, Imre, Lotka +13 w DT
Awatar użytkownika
lunorek
Posty: 1274
Rejestracja: 04 sie 2016, 19:58
Miejscowość: Warszawa
Kontakt:

Re: Moje kochane świnki (po)morskie..

Post autor: lunorek »

W Przychodni Weterynaryjnej Sowa ostatnio odbarczano ropień zagałkowy bez usuwania oka. Foto relacja jest dostępna na fb. Rozmawiałam ze swoim stomatologiem po RTG stomatologicznym - konsultowałam moją Maggie, bo miała podejrzenie tworzącego się ropnia zagałkowego, ale u nas na szczęście sprawa się rozmyła - i wiem, że nie zawsze tak się da, wszystko zależy od tego jak jest położony i z którym zębem/ami jest powiązany. Ale tak czy siak to już jest jakaś nadzieja, że nie wszędzie zaczynają od razu od amputacji oka. Pozostaje mi trzymać kciuki i życzyć powodzenia. Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, to będzie ona dobra.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Uratowane”