Cóż, mam podobny problem z jedną ze świnek. Na początku był to problem ze wzdęciami stąd były krzyki w niebogłosy jak by ją ze skóry obdzierać. Świnka była "wymęczona" przez weta (obmacanie i usg). Leczenie to było seria zastrzyków (dała sobie zrobić tylko u mnie na rękach) i podawaniem w domu okropnie śmierdzącej maści do pyszczka. Też na kolanach :/ Od tamtej pory prosiak nie da się wyciągać z klatki. Lata w koło jak poparzona niejednokrotnie uderzając się o klatkę czy domek. Już czyszczenie klatki to problem a o pazurach nie wspomnę

wrzeszczy, drapie, gryzie (po obcinaniu w zeszłym tygodniu jeszcze mam krwawą dziurę w dłoni :/) minęło już ponad pół roku i stwierdziłam że trzeba się przyzwyczaić że proś nie chce na kolanka

za to w klatce miziana (bez prób zbliżania rąk do brzuszka) rozpłaszcza się jak naleśnik, terkota zadowolona i "wibruje"

na wybiegu jak usiądę na ziemi to sama wskoczy na nogi ale nie daj boże ją dotkną wtedy bo wieje

no cóż, do prosiaków to my musimy sie dostosować a nie na odwrót
