
Opiszę problem, który miała moja świnka morska.
Zaniepokoiło mnie, że z dnia na dzień coraz mniej jadła (nie jadła nawet swoich przysmaków), mało piła, nie radziła sobie z podniesieniem i przytrzymaniem jedzenia, gryzła pokarm (jeśli już jej się udało) w nieporadny sposób (inny niż do tej pory), chowała się w domku i skulona potrafiła tam przesiedzieć dobre kilka godzin (z natury jest bardzo towarzyska, ciekawska, mało czasu spędza w swoim domku, dużo biega i się bawi).
Po czterech dniach poszłam z nią do weterynarza.
Weterynarz postawił diagnozę: przerośnięte zęby trzonowe i siekacze. Do tego genetycznie nabyty krzywy zgryz, ząbki ścierają jej się nie równo, co widać gołym okiem.
Dawałam jej za dużo owoców i warzyw i zamieniła sobie twardy pokarm na miękki. Nie ścierała ząbków, bo gdy najadła się owoców i warzyw, nie miała już ochoty na twardy pokarm, którym gryzonie ścierają ząbki.
Weterynarz zapisał ją na za dwa dni na tarnikowanie zębów pod narkozą.
Po zabiegu zalecił przez 1 dzień dawać jej kleik ze strzykawki, następnego dnia dać jej ziarenka, sianko, patyczki i suchy chleb- wyeliminować na zawsze pokarm miękki. Zaznaczam, że świnka miała poranioną jamę ustną, więc jak miała gryźć takie rzeczy już następnego dnia?
Zakazał zabaw i przytulania ze świnką, ponieważ miała siedzieć w swoim środowisku i uczyć się gryźć i jeść.
Nie poinformował, czy szczególnie zwracać na nią uwagę po narkozie.
Stosowałam się do zaleceń, ale świnka ewidentnie nie radziła sobie z twardym pokarmem więc przez dwa dni nauczyłam ją gryźć miękki pokarm, aby mogła wyczuć szczękę i potrafić ją złożyć, a potem zostawiłam jej tylko twardy pokarm.
Raz na dzień rzucałam jej mały kawałeczek ogórka lub koperek, tak dla urozmaicenia.
Przez dwa dni pochrupała troszkę chlebka, patyczek i kilka ziarenek i na tym koniec.
Przestała jeść, a ja miałam poczucie, że ją głodzę, bo daję jej tylko jedzenie twarde, z którym nie potrafi sobie poradzić.
Minęły trzy tygodnie. Świnka nie potrafi nadal jeść twardego (sianko i ziarenka sprawiają jej ogromny problem), z miękkim radzi sobie dużo gorzej niż na początku po zabiegu.
Straciła na wadze. Ważyła 850g, a teraz waży 580g. Poszłam do weta. Kazał dalej trzymać ją samą jak palec w jej klatce i dawać tylko twardy pokarm. Ta waga, zdaniem weta, jest w normie, ale moja świnka wygląda jak kościotrup. Jeszcze tydzień to potrwa to albo mi świnka zdechnie z głodu, albo przerosną jej znowu te zęby.
Mam kilka pytań, bo zauważyłam, że wielu z Was orientuje się jak powinien zachować się wet i co zalecić i jak powinnam postępować ze świniakiem.
Czy po tarnikowaniu zęby znowu mogą przerosnąć? Ile mniej- więcej czasu mogę być spokojna po zabiegu, że zęby mają jeszcze odpowiednią długość?
Co mam robić? Iść do innego weta? Czy nadal czekać na cud, że z dnia na dzień moja świnka nagle nauczy się jeść (minął już prawie miesiąc od zabiegu i nic). Czy ją zagłodzić na śmierć czekając na ten cud?!
Jak się postępuje ze świnką po takim zabiegu? Rzeczywiście tak okrutnie jak zalecił mi mój weterynarz?
Jak po tarnikowaniu krok po kroku nauczyć ją jeść? Co dawać, a czego nie?
Kiedy całkowicie zrezygnować z owoców i warzyw? Już pierwszego dnia po zabiegu?
Proszę o pomoc, każda rada będzie na wagę złota!
Z góry bardzo, bardzo dziękuję za pomoc!!!
Pozdrawiam